Dyrektor odwołał swoją zastępczynię, choć wójt i pozostali nauczyciele byli temu przeciwni. Teraz pozbawiona stanowiska kobieta domagać się będzie odszkodowania. Jeśli wygra, gmina zapłaci jej około 8 tysięcy złotych.
– Zebrałem wymagane opinie. Ale już po tym, jak wicedyrektorkę odwołałem – przyznaje Ryszard Strycharczuk. I nie kryje – obie opinie były negatywne.
– Nie zgadzam się z krzywdzącym mnie uzasadnieniem, a poza tym dyrektor, który nie zasięgnął opinii wójta i rady pedagogicznej, naruszył procedury– mówi Maria C. i zapowiada walkę w sądzie pracy o utracony dodatek dyrektorski. Na mocy umowy powinna dostawać do końca sierpnia 2007 roku. A chodzi o około 7–8 tys. zł.
Ryszard Strycharczuk powołał Marię C. na stanowisko wicedyrektora cztery lata temu. Kobieta w szkole pracowała od 1982 roku. – Zrobiłem jej wtedy łaskę, bo bardzo się wokół tego stanowiska kręciła – twierdzi dyrektor, który mówi o narastającym między nimi konflikcie. – Po jednej z kłótni wylądowałem w szpitalu. Chciałem Marię C. odwołać już rok temu.
Próba pogodzenia stron przez Komisję Oświaty Rady Gminy w Milejowie zakończyła się fiaskiem. Wójt czeka na decyzję sądu. Tymczasem na jego biurko wpłynęła już prośba o zaopiniowanie kandydatury nowej wicedyrektorki.
– Mam opinie prawników. Żaden sąd nie zmusi mnie do zmiany decyzji – upiera się dyrektor. Maria C., która we wrześniu wróci do szkoły, ale już jako zwykły nauczyciel przyrody lub biologii, walczy tylko o dyrektorskie pieniądze. – Nie chcę przywrócenia na stanowisko wicedyrektora – mówi kobieta.