Coraz więcej rodzin z naszego regionu oddaje przed świętami osoby starsze i niedołężne do szpitali. Trafiają tam także dzieci. Dlaczego?
Bywa, że staruszkowie – jak koty czy psy – są wręcz podrzucani pod szpitale. Tak było w przypadku 82-letniego mieszkańca jednej z wiosek w gminie Dołhobyczów. Kilka dni temu syn zostawił go pod hrubieszowskim szpitalem. Dziadek miał sam załatwić sobie łóżko na święta, bo w domu się nie przelewa. – Mamy pełne obłożenie i nie możemy przyjmować osób, która nie są chore – tłumaczy Tadeusz Garaj, dyrektor hrubieszowskiego szpitala. – W powiecie jest wiele wsi popegeerowskich. Ludzie często nie mają z czego żyć. W szpitalu mogą się najeść i odzyskać siły. Dlatego co roku przybywa chętnych na świąteczny pobyt w szpitalu.
Coraz częściej trafiają tam też dzieci. Są zdrowe, lecz niedożywione i wycieńczone. Rodzice zapewniają, że ich pociechy mają jakąś infekcję, że źle się czują. – Zabieramy je do szpitala. Trzeba być bez serca, aby w takich przypadkach odmówić. Robimy co się da, aby je postawić na nogi. Lecz taka doraźna pomoc przecież niczego nie załatwi – uważa dyrektor Garaj.