Kobieta z dwójką dzieci ratowała się wyskakując przez okno. Jej mąż poparzył sobie rękę i stopy, bo próbował jeszcze ratować dobytek. Ale gdyby ogień wybuchł w nocy ucieczka z domu byłaby niemożliwa.
– Nawet nie przypuszczaliśmy, że może się coś złego dziać – przyznaje Mirosław Lipowski. – Może, dlatego, że w pokoju, w którym siedzieliśmy paliło się w kominku. Pożar zauważył Jakub (5-letni syn państwa Lipowskich – przyp. red.) kiedy szedł do łazienki. Od razu pobiegłem do ganku, gdzie pojawił się ogień, ale nie udało mi się już niczego uratować. Tylko krzyknąłem do żony, żeby z dziećmi uciekała przez okno. Gdyby pożar wybuchł w nocy to ocalałaby tylko nasza córka, której wtedy nie było w domu – mówi łamiącym się głosem mężczyzna, który został ranny.
Kiedy na miejsce przyjechała straż pożarna drewniany budynek stał już w ogniu. Prawdopodobną przyczyną wybuchu pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej.
– Ocalał tylko telefon, wciąż działa – pan Mirosław wskazuje na leżący na wersalce aparat telefoniczny. Nawet nie jest nadpalony w odróżnieniu od mieszkania, w którym wciąż czuć swąd spalenizny.
Na komodzie stoi spalony pojemnik na pieczywo, mikrofalówka. – Tyle zostało z dyplomów i medali, które zdobyła żona na różnych imprezach, bo mamy kucyki – tłumaczy pan Mirosław. Niczego już nie da się odczytać.
Pogorzelcom pomaga wieś. – Na pewno nie zostawimy ich samych – zapewnia Beata Rola, sąsiadka Lipowskich. – Wszystko stracili. Próbowaliśmy prać uratowane z pogorzeliska ubrania, ale nie wiem czy będzie można je nosić. Wciąż śmierdzą.
Na razie pani Violetta z dziećmi mieszka u sąsiadów. Mąż śpi w garażu. Ich zniszczony dom trzeba będzie rozebrać. Tymczasowe schronienie zaoferowała rodzinie jedna z sąsiadek. – W tym domu są dwa pokoje, kuchnia, łazienka i niewielki korytarz – opisuje Wiesława Rozwód, sołtys Czółen. – Budynek jest już odświeżony i pomalowany.
JAK MOŻESZ POMÓC
Potrzebne są m.in. pościel, ręczniki, środki czystości, materiały budowlane, meble. Osoby, które chcą pomóc rodzinie z Czółna są proszone o kontakt telefoniczny. Należy dzwonić pod numery telefonu – 609 793 752 lub do naszej redakcji 81 46 26 817.