Tablica pojawiła się w nocy, twórcy wesołego zamieszania mieli nosić odblaskowe kamizelki, było ich dwóch, wyglądali jak drogowcy. Choć tablicę z fikcyjną nazwą ronda w Snopkowie usunięto już dzień po jej postawieniu, niektórzy nadal się zastanawiają, kto poświęcił swój trud i pieniądze dla żartu?
Tablica wyglądała jak najbardziej profesjonalnie, jakby wyszła z fabryki zajmującą się produkcją znaków drogowych. Niebieski poddruk i białe litery, ukośne słupki. Stanęła w Snopkowie na rondzie w nocy 7 lipca. To była naprawdę misterna robota, wszystko wyglądało jak w legalnie i prawidłowo zamontowanym oznaczeniu. I pewnie za takie zostałoby uznane, gdyby nie napis: „rondo im. Billa Clintona i Moniki Lewinsky”.
Przyjechali w nocy
– Mój sąsiad widział, jak oni to montowali – mówi Henryk Łakota, sołtys Snopkowa. – Najpierw gdzieś około godziny 11 w nocy samochodem osobowym przyjechało dwóch mężczyzn, mieli kamizelki odblaskowe, wyglądali jak pracownicy robót drogowych. Byli dobrze przygotowani, mieli ze sobą piach, wodę, cement, wszystko co potrzebne – opowiada Łakota. – Wykopali dół, później podjechał duży bus, wyciągnęli znak, zamontowali i odjechali.
Zarząd Dróg Wojewódzkich, który zarządza rondem w Snopkowie, bo przez miejscowość przebiega droga wojewódzka 809 Lublin-Przytoczno, o niecodziennej sytuacji został poinformowany przez Radio Lublin. – Najpierw nie mogłem w to uwierzyć, ale gdy okazało się, że to prawda, niezwłocznie zdemontowaliśmy samowolnie postawiony znak. Nikt z nami tego nie uzgadniał – mówi całkiem serio Andrzej Gwozda, dyrektor ZDW.
Sławny snopków
Ale mieszkańcom miejscowości żart się spodobał. – To ciekawa inicjatywa, ktoś wziął sprawy we własne ręce i w końcu nazwał rondo – śmieje się Kinga Nakonieczna. – Musiały to zrobić jakieś młode osoby i na pewno nie są biedne, w końcu ustawienie takiego znaku musiało tego żartownisia sporo kosztować. Bardzo mi się ten żart spodobał, zwłaszcza, że dzięki temu Snopków był przez chwilę bardzo sławny.
W podobnym tonie wypowiada się Bartłomiej. – Ja tablicy na żywo nie widziałem, dowiedziałem się o wszystkim z Internetu. Fajny żart, śmieszny pomysł, zwłaszcza, że nazwa ronda nie jest znowu taka istotna. Mieszkańcy raczej pozytywnie się do tego odnieśli. Zastanawiające jest to, że komuś się chciało poświęcić na to swój czas i pieniądze – wyjaśnia Bartłomiej.
– Zawsze to jakaś promocja dla Snopkowa. Być może ci młodsi, bardziej nowocześni mieszkańcy, nawet by chcieli, żeby rondo na stałe tak się nazywało, niektórzy teraz nawet tak je nazywają dla żartu – mówi sołtys i dodaje żartobliwie: – A tak w ogóle, to najpierw powinniśmy zapytać o zgodę Billa Clintona i Monikę Lewinsky.
Żart za kilka stów
To, że tablica musiała sporo kosztować, potwierdza dyrektor Gwozda. – To nie jest zaadaptowana tablica, tylko oryginalna, robiona na miarę dla tego konkretnego celu. Koszt takiego znaku to nawet kilkaset złotych.
W okolicy ronda nie ma kamer, więc trudno byłoby namierzyć żartownisiów, można jedynie pytać w firmach, które produkują tego typu rzeczy, a tych, jak zauważa Gwozda, w województwie jest całkiem sporo.
– Nie zawiadomiliśmy o tym policji, nie było takiej potrzeby, najważniejsze, że nielegalnie postawiony znak został usunięty – mówi dyrektor ZWD.
Co dalej z tablicą? Początkowo planowano ją oddać na złom, ale w Zarządzie Dróg Wojewódzkich pojawił się inny pomysł. – Są plany, by tablicę zlicytować, a pieniądze przekazać na jakiś cel charytatywny.
Afera rozporkowa w USA
Skandal obyczajowy z udziałem prezydenta USA Billa Clintona oraz stażystki Moniki Lewinsky o mało nie zakończył się dymisją tego pierwszego. Początek afery sięga 1998 r., gdy pracująca wówczas w Białym Domu Lewinsky opowiedziała swojej przyjaciółce o romansie z Clintonem. Sprawę opisał Newsweek, a następnie zainteresował się nią prokurator Kenneth Starr.
Lewinsky zgodziła się zeznawać w sądzie, twierdziła, że Clinton utrzymywał z nią intymne stosunki od listopada 1995 r. do marca 1997 r. Dowodem na romans prezydenta miała być poplamiona jego nasieniem niebieska sukienka. Prezydent zaprzeczał, ale dowody były przytłaczające. Zarzucono mu składanie fałszywych zeznań, a to z kolei podważyło jego wiarygodność jako głowy państwa. Mimo wszystko 12 lutego 1999 r. w głosowaniu senat USA uznał go za niewinnego, dzięki czemu mógł dokończyć kadencję.