Były przewodniczący Rady Miasta Lublin Piotr Kowalczyk został wrobiony przez CBA w aferę Zanagate. Tak twierdzi były pracownik Centralnego Biura Antykorupcyjnego “agent Krzysiek”. Szokujące informacje ujawnił portal Onet.pl w wywiadzie z byłym agentem służb.
We wtorek portal Onet opublikował wywiad z Krzysztofem, byłym agentem CBA. To właśnie ten człowiek rozpoczął operację specjalną o kryptonimie “Chryzantema”, podczas której zatrzymano byłych i obecnych miejskich urzędników. Śledczy uważają, że grupa osób domagała się 1 mln złotych łapówki w zamian za pomoc w załatwieniu budowy wieżowca o wysokości niemal 100 metrów.
“Agent Krzysiek”, jak go nazwano, jednoznacznie twierdzi, kto w tę sprawę został ewidentnie wrobiony. Tą osobą jest Piotr Kowalczyk, były przewodniczący Rady Miasta Lublin i bliski przyjaciel prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka.
- Według mojej wiedzy Piotr Kowalczyk jest w tej sprawie niesłusznie oskarżony. Jak już mówiłem: w momencie gdy skazany Maciej Sz. składał FPP (podstawiony agent — red.) propozycję korupcyjną, Piotra Kowalczyka w ogóle nie było w sprawie. Nie wiedział o tej propozycji. Operacyjnie nie był rozpracowywany - mówił Onetowi były agent Krzysztof.
Były człowiek służb tłumaczy, że propozycja korupcyjna składana przez pośrednika nieruchomości Macieja Sz. odnosiła się do zupełnie innej działki niż tej, która została później wpisana do umowy podpisanej między innymi przez Piotra Kowalczyka.
- Naprawdę nikt nie widzi, jak sprawa została uszyta? Gdybym to ja decydował o zatrzymaniach poszczególnych osób w ramach operacji "Chryzantema", to posiadając ówczesny stan wiedzy, nie objąłbym go zatrzymaniem (Piotra Kowalczyka - red.) - wyznał w rozmowie z portalem.
Medialny lincz
Później były agent wyjaśnia, dlaczego służby w ogóle zatrzymały Piotra Kowalczyka. - Aresztowano człowieka tylko po to, by media się na niego rzuciły. W ten sposób kreuje się wizerunek osoby, która w oczach opinii publicznej została uznana za winną. Wystarczy, że wycieknie informacja, że kimś interesuje się CBA i już wszyscy myślą, że to łapówkarz. W polskim systemie na wyrok czeka się latami, a przez ten czas ów człowiek funkcjonuje z łatką przestępcy - ujawnił.
Po co w takim razie CBA zatrzymało osobę, która nic nie zrobiła, a jest kojarzona z obecnym prezydentem miasta? Okazuje się, że wszystko zostało misternie zaplanowane i nic w tej sprawie nie było dziełem przypadku.
- Nazwisko Kowalczyka mogło przykryć medialnie nazwisko Przemysława Czarnka oraz działalności jego wuja Mariusza P. Proszę zobaczyć, dzisiaj ta afera jest aferą Piotra Kowalczyka, a o Czarnku nikt nic nie pisze - czytamy w portalu Onet.
Dalej wyjaśnia: - Upieczono dwie pieczenie na jednym ogniu. Zniszczono go medialnie, dokonując zemsty za rozwalenie lubelskiego PiS, a przy okazji wyeliminowano go z życia politycznego, bo ciężko byłoby gdziekolwiek mu kandydować, będąc oskarżonym o poważne przestępstwo. Media dzisiaj kształtują rzeczywistość, chociaż nie zawsze zgodnie z prawdą.
“Agent Krzysiek” odniósł się też do rzekomego podrzucenia pluskwy w gabinecie przewodniczącego Rady Miasta Lublin. Wyśmiał doniesienia znanej lubelskiej dziennikarki Agnieszki stwierdzając, że nic takiego nie miało miejsca, ponieważ technika operacyjna służb pozwala na korzystanie z bardziej zaawansowanych metod podsłuchu.
Przemysław Czarnek i Pegasus
Były agent służb wyjawił, że operacja rozpoczęła się od sprawdzania Mariusza P., prywatnie wujka Przemysława Czarnka. To właśnie ten człowiek powoływał się na wpływy w różnych instytucjach, od Urzędu Marszałkowskiego, po Urząd Wojewódzkim. Wszystko odbywało się w latach, kiedy wojewodą lubelskim był nie kto inny a Przemysław Czarnek.
Agent chciał doprowadzić sprawę do końca i napisał do swoich szefów pismo o wyrażenie zgody na kontrolowane wręczenie łapówki Mariuszowi P. Kiedy to zrobił, ówczesny szef CBA Ernest Bejda miał zmusić go do odejścia ze służby. Na tym się nie skończyło. “Agent Krzysiek” usłyszał również zarzuty korupcyjne, m.in. przyjęcie 30 tys. zł łapówki. On sam przekonywał, że jest niewinny.
Rozmówca portalu ujawnił jeszcze jeden, do tej pory nieznany aspekt sprawy. Otóż podczas operacji “Chryzantema” CBA korzystało z oprogramowania Pegasus. Narzędzie pozwala dokładnie przejrzeć telefon ofiary - wiadomości, zdjęcia, połączenia - a nawet włączyć mikrofon oraz kamerę. Oprogramowania użyto na telefonie Mariusza P. Nie wiadomo, czy ktoś inny stał się celem ataku tej cyber-broni.