Przed drzwiami Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa od kilku dni kłębi się tłum zdesperowanych rolników. Muszą uzupełnić dane w systemie identyfikacji i rejestracji zwierząt.
Barbara Kubisiak, zastępca kierownika Biura Powiatowego ARiMR w Chełmie: Też jesteśmy ciekawi. Ale o to trzeba już pytać w naszej warszawskiej centrali.
Tylko chełmskie biuro agencji wezwało do siebie ponad 1,2 tys. rolników z powiatu. Tak jak i pozostałym w kraju centrala dała mu dwa tygodnie na uporządkowanie i uzupełnienie systemu za lata 2003-2004. Kubisiak nie ukrywa, że to za krótko. - Nie można każdego rolnika obsłużyć w pięć minut. Najpierw trzeba prześledzić, a następnie skorygować, czy uzupełnić historię zwierzęcia. Trzeba sprawdzić wiele danych.
Rolnicy często gubią się w zawiłościach systemu
i w którymś momencie nie dopełniają tej czy innej czynności. Wtedy w dokumentacji urywa się historia zwierzęcia i komputerowy system natychmiast to wyłapuje. Aby to naprawić, rolnik jest wzywany do agencji, razem z urzędnikiem ma wprowadzić do systemu brakujące dane.
- Też zostałem wezwany. I dobrze mi tak - mówi Wojciech Jodłowski ze Świerż. - Odsprzedałem dwie sztuki bydła i kupujący zobowiązał się, że sam powiadomi agencję. Nie dotrzymał słowa i to mnie przyszło naprawiać błąd. Drugi raz go nie popełnię.
Kubisiak zarządziła w biurze nienormowany czas pracy. Pomimo to ludzie i tak czekają po kilka godzin. Niektórzy z nich będą musieli wrócić, bo nie zabrali ze sobą księgi rejestracji stada bydła lub zapisanych numerów zwierzęcia. Zdarzyło się nawet, że pewna rolniczka zostawiła w domu okulary, bez których nie była w stanie z urzędnikiem współpracować.
Arkadiusz Szymaniuk, dyrektor Lubelskiego Oddziału Regionalnego ARiMR potwierdza, że sytuacja taka jak w Chełmie, ma miejsce we wszystkich powiatowych biurach agencji. -To nie złośliwość ze strony agencji - zapewnia dodając, że pewne sprawy po prostu trzeba porządkować.