Wczoraj późnym wieczorem we wsi Cuple (gmina Bełżyce) mieszkańcy mieli wybrać sobie sołtysa. Miejsce wyborów? Dom dotychczas rządzącej pani sołtys. Część mieszkańców nie zamierzała głosować, bo ich zdaniem elekcja powinna się odbyć na neutralnym gruncie - w miejscowej remizie
domu sołtysa.
- Co to za demokracja? Jak można organizować wybory sołtysa w domu, gdzie mieszka dotychczas urzędujący sołtys? Po pierwsze, nie zmieszczą się tam wszyscy wyborcy. Po drugie, nie wszyscy wezmą udział w takich wyborach. Poza tym o wszystkim dowiedzieliśmy się dopiero w ubiegły piątek wieczorem. To o wiele za późno. A niektórzy usłyszeli o tym jeszcze później, bo w sobotę. Dzwoniłem do Urzędu Miasta w Bełżycach, ale oczywiście w sobotę nikogo tam nie było - mówi Bogdan Fiuk, jeden z mieszkańców wsi Cuple. - Przecież nie pójdę do domu sołtysa, żeby zaproponować inną kandydaturę na to stanowisko. Tak myślą ludzie. Gdyby wybory były w remizie, wszyscy by poszli.
Zygmunt Bogusz ze wsi Cuple uważa, że dopóki lokalna społeczność nie była skłócona, nikomu nie przeszkadzały wybory w prywatnym domu. Wieś jest podzielona, więc każdy powód jest dobry do zademonstrowania swojego stanowiska.
Burmistrz nic nie wiedział
Dlaczego więc wybory sołtysa nie zostały przeprowadzone w oddalonej jedynie o kilometr remizie?
- Od lat organizujemy wybory sołtysa i zebrania wiejskie w prywatnym domu. Przecież na czas wyborów ten dom przestaje być prywatny, bo służy społeczności wsi - tłumaczy Bogdan Czuryszkiewicz, burmistrz Bełżyc. - Zagwarantowałem wszystkim wyborcom możliwość przyjścia i wzięcia udziału w głosowaniu. Tu nie chodzi o tworzenie konfliktów, tylko o wspólne dobro. Poza tym nic nie wiedziałem o rzekomym konflikcie, jaki jest we wsi. Gdybym cokolwiek słyszał, to rzeczywiście zorganizowalibyśmy wybory w remizie. Nie mogłem w ostatniej chwili zmieniać miejsca elekcji.
Burmistrz tłumaczy, że w ostatnich dniach w podobny sposób odbyły się wybory sołtysa w Wierzchowiskach. - Tu także głosowano w domu sołtysa, ale wybrana została inna osoba. Nie było żadnego problemu - dodaje Czuryszkiewicz.
Podzielona wspólnota
- To zupełnie bez sensu. Po co stoi ta remiza? Poszedłbym, gdybym mógł swobodnie głosować. A tak się nie wybieram, bo i tak nic nowego i lepszego nie wymyślą. A przecież potrzeby są duże. Nie ma sieci wodociągowej, ani chodników we wsi. Korzystamy z własnych studni - mówi Wiesław Bury, mieszkaniec wsi.
Nie wybierał się na wybory także Piotr Winiarski. - Żeby były naprawdę demokratyczne, to muszą być na neutralnym gruncie - mówi pan Piotr.
Inni planowali udział w wyborach, bo nie przeszkadza im, że będą głosować w domu pani sołtys.
- Wprawdzie rządziła już dwie kadencje i ani nie zaszkodziła ani nie pomogła naszej wsi, ale tak ogólnie to jest w porządku i nic do niej nie mamy - mówi Michał Berdecki, mieszkaniec wsi.
Nie mam wrogów
- My tu wszyscy w zgodzie żyjemy, nikt się nie kłóci. Dotychczas nikomu nie przeszkadzało, że sołtysa się wybiera w domu dawnego sołtysa. Nie rozumiem skąd teraz wziął się problem. Poza tym ja już nie chcę być dalej sołtysem. Niech inni spróbują, jak to jest - mówi pani Irena.
Do jej obowiązków należało zbieranie podatku rolnego od gospodarzy, wydawanie świadectw pochodzenia zwierząt i informowanie o wyborach, wieszanie obwieszczeń. Co kwartał otrzymywała za swoją funkcję 10 proc. z zebranego podatku (około 200 zł).
Co udało jej się zrobić dla wsi przez dwie kadencje?
- A co tu można zrobić? Dwa przystanki autobusowe, linię telefoniczną. To się udało - odpowiada. - W gminie ciągle nie ma pieniędzy i to blokowało wszelkie inwestycje.