16-letnią Magdę i 17-letniego Roberta zmasakrował samochodem były policjant z
Radzynia Podlaskiego. A potem uciekł z miejsca tragedii. Wczoraj wieczorem powiesił się. Prawdopodobnie znaleziono przy nim list, w którym przyznaje się do winy.
- Co to za tchórz siedział za kierownicą! Zostawił umierających ludzi! - Genowefie Romanowskiej załamuje się głos. Pirat drogowy zabił koleżankę jej wnuczki.
- Chodzili razem do liceum. Spotykali się od pewnego czasu. Tego dnia byli na randce - wspomina Beata Korona, koleżanka mamy Magdy.
Pani Genowefa, która mieszka zaledwie kilkadziesiąt metrów od miejsca tragedii, opowiada roztrzęsiona: - Widziałam tych dwoje przez okno, jak szli poboczem cali i zdrowi. Odwróciłam się na chwilę i usłyszałam straszliwy huk. Znów wyjrzałam. Śmignęły mi przed oczami światła samochodu. Spod kół wydobył się jęk. Potem zobaczyłam dziewczynę leżącą na jezdni, całą we krwi. A niedaleko leżał chłopak.
Córka pani Genowefy od razu zadzwoniła po pogotowie. Lekarze próbowali ratować chłopca w karetce. Nie udało się.
- Nie wiem, kto to zrobił. Nikt samochodu nie widział - mama Magdy nie ma siły rozmawiać o tragedii.
Wczoraj żaden z mieszkańców, z którymi rozmawialiśmy nie potrafił powiedzieć nic więcej o tym strasznym wypadku. Nikt nie potrafił opisać samochodu, którym jechał morderca. Policjantom udało się na podstawie zabezpieczonych śladów ustalić markę samochodu i kolor. Po kilkunastu godzinach wpadli na trop mordercy. Ich zdaniem był to 47-letni Zbigniew Ż., który dzień przed wypadkiem zakończył pracę w Komendzie Powiatowej w Radzyniu Podalskim. Komisja lekarska w styczniu orzekła, że jest trwale niezdolny do pełnienia służby.
Funkcjonariusze nie zastali podejrzanego w domu, nie znaleźli też jego samochodu. Otrzymali jednak sygnał, gdzie może przebywać. Znaleźli go powieszonego na klatce schodowej kamienicy na terenie Lublina. - Wszystko wskazuje na to, że popełnił samobójstwo - mówi Janusz Wojtowicz rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji.
Piraci szaleją
Za ucieczkę z miejsca wypadku grozi tyle samo, co za jego spowodowanie po pijanemu. Nawet do 12 lat więzienia.