70-letnia mieszkanka "Betanii” wyszła wieczorem przed budynek. Znaleziono ją dopiero rano – już nie żyła.
Nie wiadomo jeszcze, dlaczego nikt nie zauważył, że zniknęła. – Mamy monitoring. Odtwarzamy teraz przebieg zdarzenia na podstawie zapisu z kamer i rozmów z pracownicami – mówi Grażyna Zabielska, dyrektor DPS "Betania”.
Już w poniedziałek rano Urząd Miasta rozpoczął kontrolę w "Betanii”. Sprawą zajęła się również prokuratura. Śledczy prowadzą postępowanie przygotowawcze w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci 70-latki oraz narażenia jej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.
– Będziemy musieli odpowiedzieć na wiele pytań w tej sprawie. Na pewno ta osoba zmarła, ale musimy ustalić, czy doszło do nieumyślnego narażenia – mówi Jerzy Gałka, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe.
Na środę zaplanowano sekcję zwłok kobiety. – Wstępnie wiemy, że pracownica, która przyszła ok. godz. 19, zaczęła swoją zmianę od obchodu – mówi Gałka. – Pokój, w którym przebywała Barbara Ś., był jednym z pierwszych, które sprawdziła. Obchód trwa 30–40 minut. Z zapisu monitoringu wiemy, że Barbara Ś. wyszła ze swojego pokoju przez nikogo nie niepokojona ok. godz. 19.30.
W związku z tą tragedią cztery osoby z DPS straciły pracę. – Konsekwencje zostały wyciągnięte, bo uważam to za rażące zaniedbanie – mówi dyr. Zabielska.
To nie pierwsza kontrola
W raporcie na temat placówki, można było przeczytać m.in., że były już dyrektor "przekraczał wszelkie granice moralności i swoich kompetencji” oraz "znęcał się nad każdym, kto w najdrobniejszy sposób nie podzielał jego opinii”.