Oddałabym wszystko, żeby córka nie cierpiała – mówi zrozpaczona mama 7-letniej Mai Ziemichód z Lublina. Tylko do 1 czerwca trwa zbiórka na pokrycie kosztów leczenia. To ostatnia szansa na pokonanie nowotworu.
>>> Pomoc dla Mai: www.siepomaga.pl/zycie-mai
– Z przerażeniem patrzę na uciekające godziny i zbyt wolno powiększający się pasek zbiórki. Leczenie powinno rozpocząć się jak najszybciej, a ja nie mam możliwości zapłacenia za nie. Proszę ratujcie moje dziecko. Mam tylko ją – mówi pani Justyna, mama Mai.
Maja źle poczuła się w czerwcu ubiegłego roku. Podczas pandemii możliwa była tylko teleporada i przepisany podczas niej antybiotyk, bo lekarka rodzinna podejrzewała przyniesioną z przedszkola infekcję. Lek jednak nie pomagał.
– Córkę bolały nóżki, robiła się blada, nie chciała jeść. Podczas kolejnej teleporady przepisano inny antybiotyk, ale i ten nie zadział. Po kilku dniach Maja przestała chodzić – relacjonuje matka.
Wtedy kobieta zabrała dziecko na ostry dyżur. Pojawiły się przerażające wyniki badań. Przetaczanie krwi. Kolejne badania. Walka z zapaleniem trzustki. Wreszcie biopsja i diagnoza – ostra białaczka limfoblastyczna. Maja ze swoją mamą praktycznie zamieszkały w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Lublinie. Były też lepsze momenty, bo pierwsza chemioterapia zadziałała. Po 8 miesiącach przyszła jednak wznowa.
– Białaczka była jeszcze silniejsza i jeszcze bardziej agresywna. Szpik kostny nagle przestał pracować. Maja potrzebowała codziennego przetaczania krwi. Kolejna chemia już nie zadziałała. Nowotwór postępuje – relacjonuje mama. – Czasem ból jest już tak silny, że pomaga tylko morfina. Maja mówi mi, że już nie da rady, nie wytrzyma. Takie słowa własnego dziecka łamią serce na miliony kawałków. Oddałabym wszystko, żeby tylko nie cierpiała. Wzięłabym ten ból na siebie. Ale jedyne co mogę zrobić to czuwać przy niej dniami i nocami, przytulać, ocierać łzy.
Maję ocalić może przeszczep od niespokrewnionego dawcy. Trwają jego poszukiwania. Dziewczynka została też zakwalifikowana w trybie natychmiastowym na terapię CAR-T Cell we Wrocławiu. Zostanie przetransportowana tam w najbliższy poniedziałek.
– Zostaną pobrane jej komórki macierzyste do terapii. Jest ona nierefundowana, a koszt leczenia to blisko 1,4 mln zł. Przeciętny człowiek nie jest w stanie zaoszczędzić takiej kwoty przez całe życie, a ja mam na zebranie tych pieniędzy kilkanaście dni – mówi mama siedmiolatki. Dziewczynkę wychowuje sama. Dlatego jedynym ratunkiem jest zorganizowanie zbiórki. – Musiałam to zrobić. Inaczej patrzyłabym jak moje dziecko odchodzi, z myślą, że kilkaset kilometrów od Lublina czeka terapia, która może uratować Maję.
Na zebranie miliona złotych jest czas tylko do 1 czerwca. To Dzień Dziecka.
Tu możesz pomóc
Zbiórka na leczenie dziewczynki odbywa się pod adresem www.siepomaga.pl/zycie-mai