
Przepadnie nam dotacja, którą Ratusz dostał na dopłaty dla mieszkańców usuwających azbest ze swych domów. Magistrat miał wydać pieniądze do końca tego roku.

Plan był ambitny. Miasto miało pokrywać mieszkańcom koszty wywiezienia i utylizacji azbestu. Właściciele domów płaciliby tylko za zdjęcie eternitu i zastąpienie go nowym dachem lub elewacją.
Takie były założenia przygotowanego przez prezydenta i uchwalonego przez radnych miejskiego programu walki z azbestem. Dla mieszkańców byłyby to spore oszczędności - odpadałaby im połowa wydatków.
Ale nic z tego nie wyszło i wcale nie dlatego, że na usuwanie azbestu zabrakło pieniędzy. Kasa była - dotację na ten cel przyznał miastu Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (WFOŚiGW). Ratusz twierdził, że była to kwota 150 tys. złotych.
- Miasto wnioskowało o 150 tys. zł, ale przyznaliśmy tylko 50 tys. zł. Decyzja zapadła w marcu i od tamtej pory pieniądze czekają, a miasto się po nie nie zgłosiło - informuje Andrzej Gajak, wiceprezes WFOŚiGW.
Co Ratusz zdołał zrobić od marca? Dopiero w czerwcu radni dostali projekt uchwały wprowadzającej program dopłat dla mieszkańców. Zgodnie z tą uchwałą prezydent Lublina miał wydać zarządzenie określające wszystkie wymogi, które muszą spełniać mieszkańcy starający się o dofinansowanie.
Takie zarządzenie prezydent podpisał… 24 października. W kolejnym zarządzeniu miał ustalić termin, od którego magistrat zacznie przyjmować wnioski od mieszkańców. Ale takie zarządzenie nie ukazało się do dziś. Teraz jest już za późno.
- Pieniądze muszą być wydane do końca roku - mówi Gajak. Zasada jest prosta: kto dotacji nie wyda, ten ją traci.
- No to trudno, pieniądze przepadną - wzrusza ramionami Marian Stani, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska w lubelskim Urzędzie Miasta. - Ale na przyszły rok chcemy wystąpić do funduszu o 150 tys. zł dotacji, do tego dołożymy drugie tyle i razem będzie 350 tys. złotych - szacuje Stani.
- My jesteśmy rozliczani z efektów i musimy przyglądać się działaniom tych, którym przyznajemy dotacje - stwierdza Gajak. - Przyjrzymy się też władzom Lublina. Dlatego w przyszłym roku jeśli damy miastu pieniądze, to pewnie już nie 50 tys. zł, ale na przykład 20 tys. zł.