Chodzi o wysokie opłaty, jakie PKS Wschód pobiera za wjazd na swój dworzec w Lublinie.
– Opłaty są rażąco wysokie, w skrajnych przypadkach nawet 31 razy wyższe, niż przewiduje prawo – mówi Zbigniew Mańka z lubelskiej firmy przewozowej BP Tour (na zdjęciu).
Mańka tłumaczy: Jeżeli właścicielem dworca jest organ samorządu terytorialnego, to stawka za wjazd na dworzec, zgodnie z ustawą o publicznym transporcie drogowym, nie może przekroczyć złotówki. Tymczasem PKS Wschód, w skrajnym wypadku, za wjazd na dworzec liczy 25,50 zł (plus 23 proc. VAT)!
BP Tour miesięcznie wydaje na opłaty dworcowe 39 tys. zł. – To przekłada się na ceny biletów – podkreśla przewoźnik.
Mańka napisał do władz Lublina z żądaniem zmian cennika. Jego zdaniem, nie powinien płacić więcej, niż ustawową złotówkę od wjazdu jednego autobusu na dworzec.
Miasto rozkłada ręce, bo dworzec na Podzamczu leży na działce nie należącej do miasta. – A to warunek pobierania opłaty dworcowej w wysokości maksimum 1 złotego – tłumaczy Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta Lublina.
– Postulowaliśmy, aby stawki za korzystanie z dworca były jak najniższe. I są one wynikiem kompromisu dwóch stron: oparto je w głównej mierze na kosztach funkcjonowania właściciela dworca – tłumaczy Justyna Góźdź z ZTM Lublin. Zapowiada, że renegocjacji opłat nie będzie.
Takie same stawki obowiązują wszystkich przewoźników korzystających z dworca. – Ja też muszę płacić – mówi Józef Penar, dyrektor lubelskiego oddziału PKS Wschód.
Czy wysokie ceny wynikają z kosztów utrzymania dworca? Teresa Królikowska, prezes PKS Wschód, jest na urlopie i nie odbiera telefonu, wiceprezes też był wczoraj nieosiągalny.
– Gdybyśmy płacili mniej za wjazd na dworzec, bilety byłyby tańsze – puentuje Mańka. Na wysokie opłaty dworcowe pobierane przez PKS skarżyły się do Ratusza także inne firmy przewozowe, m.in. ŁęczTrans i Marko.