Po policjantach, pracownikach sądów i nauczycielach na zwolnienia lekarskie masowo idą teraz urzędnicy z prokuratur. To nieformalny protest przeciwko zbyt niskim wynagrodzeniom. W Lublinie chorych jest na razie niewielu, ale w mniejszych miastach sytuacja jest znacznie poważniejsza.
Takiej akcji spodziewano się od blisko dwóch tygodni. Urzędnicy z prokuratur zapowiadali, że mogą pójść w ślady swoich koleżanek i kolegów z sądów. Obietnicę spełnili.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że w Świdniku i Kraśniku chorują praktycznie wszystkie urzędniczki i urzędnicy. W Prokuraturze Rejonowej Lublin-Południe do pracy przychodzi jedynie 5 z 15 pracowników. W pozostałych oddziałach jest znacznie lepiej. Choruje najwyżej po kilka osób.
Poważniejsza sytuacja jest w Zamościu, gdzie na L4 poszli niemal wszyscy pracownicy z prokuratury rejonowej. Choroba dotknęła również niemal wszystkich urzędników prokuratur w Krasnymstawie, Hrubieszowie i Janowie Lubelskim.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że prokuratorski wirus rozprzestrzenia się bardzo szybko. W najbliższych dniach sytuacja może więc znacznie się pogorszyć.
Pracownicy prokuratur domagają się przede wszystkim wzrostu wynagrodzeń. Przed Bożym Narodzeniem zorganizowali pikiety w całym kraju. Chcą podwyżek o 1000 zł netto. Z informacji przekazywanych przez związkowców wynika, że obecnie urzędnicy zarabiają średnio 2100-2300 zł brutto.