Proces w sprawie fałszowania recept przez Stanisława Misztala miał się rozpocząć w grudniu. Od tamtej pory znany zamojski okulista i radny sejmiku w jednym zignorował już trzy kolejne wezwania na rozprawy. Jeżeli nie pojawi się w sądzie jutro, może mieć kolejne kłopoty.
Dlaczego sąd się irytuje? W dniach wyznaczanych rozpraw, czyli 13 grudnia ubiegłego roku, 18 stycznia i 22 lutego 2006 Misztal leżał w Okręgowym Szpitalu Kolejowym w Lublinie. Choroba jednak nie przeszkodziła mu brać udziału w sesjach sejmiku wojewódzkiego, które odbyły się 16 stycznia i 21 lutego. - Oskarżony przebywał w szpitalu po dwa - góra - trzy dni, a zwolnienia otrzymywaliśmy na dzień przed albo w dniu planowanej rozprawy - dodaje Kędrak.
Wiele wskazuje na to, że historia może się powtórzyć. - Nie czuję się w tej chwili za dobrze. Zobaczymy, co będzie - mówi Stanisław Misztal, który wczoraj pojawił się w sejmiku.
Radni odwołali zarząd pod koniec maja ubiegłego roku. Miesiąc wcześniej Narodowy Fundusz Zdrowia przeprowadził kontrolę w gabinecie Misztala. Okazało się, że w latach 2002-2004 wypisał 96 recept na Omendaren 250 (używają go kulturyści) częściowo dla osób, które się u niego nie leczyły. W ten sposób naraził fundusz zdrowia na 2,1 tys. zł straty. W czerwcu ub. roku Misztal oddał pieniądze wraz z odsetkami.
Za poświadczenie nieprawdy w dokumentacji medycznej okuliście z Zamościa grozi teraz nawet do ośmiu lat więzienia.