Urząd Marszałkowski wciąż nie określił szczegółów postępowania w sprawie możliwego przypadku mobbingu w Departamencie Gospodarki i Wspierania Przedsiębiorczości. Urzędnicy boją się, że sprawa zostanie zamieciona pod dywan.
- Decyzje jeszcze nie zapadły – słyszymy po raz kolejny od rzecznika marszałka województwa Remigiusza Małeckiego, gdy pytamy o to, w jaki sposób będzie wyjaśniana sprawa domniemanego mobbingu.
Chodzi o skargi pracowników Departamentu Gospodarki i Wpierania Przedsiębiorczości na niewłaściwe - ich zdaniem - zachowanie zastępcy dyrektora jednostki Małgorzaty Kot.
Swojej przełożonej zarzucają m.in. wyśmiewanie, podważanie ich kompetencji, obwinianie za swoje błędy i niewiedzę, groźby zwolnienia z pracy i obniżenia pensji czy zabieranie przysługujących im dodatków.
O sprawie po raz pierwszy pisaliśmy przed tygodniem po rozmowach z kilkorgiem pracowników departamentu. Od czasu tamtej publikacji odbieramy kolejne telefony od urzędników, którzy potwierdzają stawiane wcześniej w anonimowych listach zarzuty. Rzucają też nowe światło na sprawę.
Okazuje się, że Małgorzata Kot kilkakrotnie zmieniała zajmowane stanowisko. Do departamentu trafiła w 2019 roku jako szeregowy pracownik. Po krótkim czasie objęła funkcję zastępcy dyrektora, a w grudniu 2019 została p.o. dyrektora. W październiku 2020 została jednak przesunięta na stanowisko wicedyrektorki. Urząd, który zazwyczaj informuje media o zmianach personalnych w kierownictwach swoich departamentów, w tych przypadkach nie rozsyłał żadnych komunikatów.
Nasi rozmówcy sugerują, że październikowa degradacja mogła mieć związek z wysyłanymi wcześniej do marszałka anonimowymi skargami na dyrektorkę. Choć przed tygodniem jego rzecznik zapewniał nas, że „nie było żadnych oficjalnych skarg w tej sprawie”.
Jednak gdy w środę przewodniczący sejmiku województwa Jerzy Szwaj (PiS) potwierdził nam, że otrzymał list z informacją o nieprawidłowościach i przekazał go zarządowi województwa, wersja urzędu się zmieniła. Przekazano nam, że rzeczywiście doszło do rozmowy na ten temat z szefostwem departamentu i kierownikami oddziałów, ale „nikt nie skarżył się na mobbing”.
Zapytaliśmy Remigiusza Małeckiego o powody przesunięcia Małgorzaty Kot na niższe stanowisko, ale nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Z samą dyrektor wciąż nie udało nam się skontaktować. Po przerwanej po zaledwie po kilku sekundach rozmowie (przed publikacją pierwszego artykułu), nie odbiera od nas telefonu.
Choć urząd wciąż nie zdecydował, w jaki sposób zostanie przeprowadzone postępowanie wyjaśniające, wśród urzędników z gospodarki krążą już plotki, że wkrótce będą w tej sprawie przesłuchiwani.
– Dlatego obawiamy się, że to nic nie da. Część pracowników już zapowiedziała, że nie będzie się wypowiadać przed komisją, bo boi się o utratę pracy. Wolą zaciskać zęby i znosić zachowanie dyrektorki. Część osób będzie zeznawać, ale boimy się, że sprawa finalnie zostanie zamieciona pod dywan – słyszymy od naszych rozmówców.
Według obowiązującej od 2016 roku procedury antymobbingowej w Urzędzie Marszałkowskim, składanie wyjaśnień przed powołaną w tym celu komisją jest jedyną formą przeprowadzenia takiego postępowania. Ciekawe jest to, że w takiej komisji powinien znaleźć się m.in. pełnomocnik marszałka ds. równego traktowania, ale ta funkcja od dwóch lat jest nieobsadzona.
Wspomniany dokument określa też czas, w jakim powinna zostać powołana komisja antymobbingowa. Mowa jest o siedmiu dniach roboczych od złożenia skargi. Wniosek Fundacji Wolności (to ona oficjalnie zwróciła się w tej sprawie do marszałka w imieniu urzędników) o przeprowadzenie kontroli wpłynął do urzędu 19 stycznia.