Do prokuratury zgłosili się kolejni klienci Banku Przemysłowo Handlowym, którzy twierdzą, że z ich kont zginęło po co najmniej kilkaset tysięcy złotych. Czy ich także ogołociła pracownica banku Aneta F-K.?
Przypomnijmy, że kobieta została zatrzymana w piątek wieczorem. Od pięciu lat pracowała w oddziale przy ul. Królewskiej w Lublinie. W banku zajmowała się obsługą klientów, którzy dysponowali co najmniej 100 tys. zł. Było ich około 50-ciu. Miała im doradzać, jak najkorzystniej zainwestować pieniądze. – Była bardzo ceniona – mówi nam jeden z pracowników banku.
Prokuratura zajęła się sprawą po tym, jak zgłosił się do niej pierwszy oszukany klient.
– Wyjaśnimy, dlaczego takiego zawiadomienia nie złożyła dyrekcja banku – zapowiada Andrzej Lepieszko, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie.
W BPH przyznają, że o przekrętach wiedzieli od tygodnia. – Przeprowadziliśmy kontrolę, która wykazała nieprawidłowości – tłumaczy Jacek Balcer, rzecznik BPH. – Z zawiadomieniem prokuratury czekaliśmy aż będą gotowe ostateczne wyniki.
Według Balcera, pierwsze ustalenia kontrolne pokazały tylko niewielkie nieprawidłowości. Bank więc nie sięgnął po zwolnienie dyscyplinarne i pozwolił odejść pracownicy za porozumieniem stron. Dopiero później okazało się, jakich malwersacji dopuściła się kobieta.
Aneta F-K. na przesłuchaniu zaprzeczyła, że ukradła pieniądze. Powiedziała, że ich w ogóle nie było. Tłumaczyła, że tworzyła wyimaginowane dochody na rachunkach klientów. Chciała być doceniona za udane zainwestowanie ich pieniędzy. Pokazywała sfałszowane wyciągi z konta. Klienci myśleli, że zarobili fortunę, więc zaczynali korzystać z bogactwa. Na ich kontach pojawiały się debety. Żeby je pokryć, Aneta F-K. przelewała pieniądze z innych kont.