Dramat rozegrał się wczoraj około godziny 13.15. Agnieszka D. wypadła z okna na VII piętrze Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie. Zginęła na miejscu.
Miała 32 lata i małe dziecko. W urzędzie pracowała dopiero półtora roku. Odpowiadała za kontrolę działalności prywatnych przewoźników, tzw. busiarzy. - Była bardzo sumienna. Ostatnio dostała podwyżkę - mówi Tomasz Makowski, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego.
Okoliczności tragedii wskazują na samobójstwo. Dlaczego młoda kobieta targnęła się na życie?
Z naszych ustaleń wynika, że rano wezwał ją szef - Leszek Gosławski, kierownik oddziału transportu w Departamencie Mienia Samorządowego, Infrastruktury i Transportu. Chwilę później dołączył do nich Zbigniew Poliszuk, zastępca dyrektora departamentu.
- Po tej rozmowie zadzwoniła do mnie z płaczem. Mówiła, że kazali jej podpisać wniosek o umorzenie postępowania prowadzonego przeciwko firmie przewozowej z Tomaszowa Lubelskiego. Uchroniłoby to ją przed odebraniem koncesji. Odmówiła - opowiada Konrad Rękas, radny sejmiku województwa, dobry kolega zmarłej.
Kobieta poszła do marszałka województwa. Nie została przyjęta. Wróciła do pokoju i napisała wypowiedzenie. - Treść była krótka: "Z dniem 18 sierpnia 2006 r. rezygnuję z pracy w Urzędzie Marszałkowskim i proszę o rozwiązanie umowy o pracę” - mówi Makowski. - Nie było uzasadnienia i podpisu. Złożyła dokument, później go zabrała i przyniosła ponownie.
- Znów zadzwoniła. Przestraszył mnie ton jej głosu. Powiedziałem, że zaraz przyjdę do urzędu - mówi Rękas. - Nie zdążyłem.
Zbigniew Poliszuk nerwowo reaguje na pytanie, czy żądał od Agnieszki D. podpisania wniosku o umorzenie postępowania przeciw przewoźnikowi. - Wszyscy mnie podejrzewacie. Ona miała kłopoty osobiste. Nie ma mowy o problemach w pracy - odpiera i zmienia temat. Pytamy o to samo kilka razy. - Nie wiem, czy dostała takie polecenie. Ode mnie nie dostała - zapewnia.
Nie wiadomo, co na to kierownik Gosławski. Był dla nas nieuchwytny. Przesłuchiwała go policja.
- Nie skarżyła się na szykanowanie - przekonuje Makowski.
- Bo groźby pochodziły z urzędu - tłumaczy posłanka. - Wszystko powiem prokuratorom. Ale im nie zależy na wyjaśnieniu sprawy. Policja nie zabezpieczyła laptopa Agnieszki, choć o to prosiliśmy. Mogły być tam dowody.
Policja przyznaje, że zabezpieczyła tylko rzeczy, które zmarła miała przy sobie. Także telefon komórkowy. - Tak zdecydował prokurator - wyjaśnia Agnieszka Kwiatkowska, rzecznik lubelskiej policji.
Również Bogusław Warchulski, radny z Samoobrony, uważa, że samobójstwo ma związek z nieprawidłowościami w urzędzie. - Były dyrektor departamentu mówił mi, że 80 proc. decyzji wydawanych jest tam z naruszeniem prawa. Powiadomił o tym prokuraturę. Półtora roku śledztwa i nic. Wystąpimy do ministra sprawiedliwości o przekazanie sprawy do Warszawy.