Najemcy szkolnych sklepików spotkali się z parlamentarzystami i przedstawicielami ministerstwa zdrowia. Rozmawiali o powrocie drożdżówek, które zapowiadano już kilkukrotnie, ale nic w tej sprawie jeszcze nie zrobiono
Na początku tego roku szkolnego ze sklepików zniknęły pączki, drożdżówki, napoje gazowane i kawa. Wszystko za sprawą Ministerstwa Zdrowia, które opublikowało listę produktów dopuszczonych do sprzedaży w tego typu punktach. Miało być zdrowo, ale okazało się, że wygórowanych wymogów nie da się spełnić. Tzw. zdrowe produkty były zbyt drogie na uczniowską kieszeń dlatego też dzieci i młodzież zaczęły robić zakupy w zwykłych sklepach idąc do szkół.
Wielu najemców zdecydowało się z tego powodu wycofać z prowadzonych interesów. Ci, którzy zostali postanowili założyć stowarzyszenia „Zdrowo i ze smakiem w szkole”. Jednym z pomysłodawców akcji był Łukasz Szendała, właściciel szkolnego sklepiku w XXIII LO w Lublinie.
- Cały czas działamy i robimy wszystko, by doprowadzić do zmiany niekorzystnych dla nas przepisów. W ubiegłym tygodniu spotkaliśmy się w Warszawie z parlamentarzystami z zespołu ds. wspierania i rozwoju przedsiębiorczości oraz przedstawicielami ministerstwa zdrowia – mówi Szendała. – Przedstawiliśmy im swoje argumenty. Okazało się, że trafiliśmy na osoby otwarte na dialog. Dlatego czekają nas kolejne spotkania w tej sprawie.
Wciąż nie wiadomo jednak, kiedy rozporządzenie zostanie zmienione. Powrót drożdżówek w październiku ubiegłego roku ogłaszała już ówczesna minister edukacji narodowej, Joanna Kluzik-Rostkowska. Także jej następczyni, Anna Zalewska zapowiadała rychłe zmiany mówiąc, że obowiązujące dziś przepisy są absurdalne, idiotyczne, napisane na kolanie.
- Żadnych dat jednak nie znamy. Wciąż obowiązują więc ograniczenia. W swoim sklepiku sprzedaję tylko zdrową żywność. Nie chcę zdawać się na dobrą wolę inspektora sanepidu, który może mi w razie kontroli wystawić mandat lub tego nie zrobić bazując na tym co ministrowie mówią w mediach – przyznaje Szendała.
W niektórych szkolnych sklepikach w Lublinie można już jednak kupić drożdżówki. - Po tym jak pani minister zapowiedziała zmiany sprzedaje drożdżówki i ciepłe kanapki – przyznaje jedna z ajentek szkolnego sklepiku. Nazwiska nie chce podać żeby nie podpaść sanepidowi. – Tego najbardziej trzeba uczniom, którzy zapomnieli zabrać z domu drugiego śniadania. Pewne nawyki udało się jednak wśród uczniów wykształcić. Nikt nie pyta już o napoje gazowane. Dobrze sprzedają się też banany.