Jest decyzja prokuratury w sprawie szkolenia antyterrorystycznego w Wojewódzkim Urzędzie Pracy. Śledczy badali, czy dyrekcja instytucji nie przekroczyła uprawnień i nie naraziła pracowników na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia.
Przeprowadzone przez zewnętrzną firmę szkolenie odbyło się 31 marca. Załoga o zamiarze ich przeprowadzenia została poinformowana dzień wcześniej drogą mailową, choć wiadomość nie dotarła do wszystkich pracowników. Manewry były pomysłem kierownictwa urzędu.
– Jesteśmy 200 kilometrów od potencjalnej linii frontu. Ludzie nie zdają sobie sprawy z zagrożeń, jakie mogą na nas czekać. Czujemy się zobligowani do nauczenia pracowników właściwych zachowań. Dlatego przeprowadziliśmy szkolenie z zakresu obronności pokazujące, jak należy się zachować w sytuacji kryzysowej – tłumaczył nam tuż po ćwiczeniach Andrzej Danilkiewicz, zastępca dyrektora WUP.
Jak wyglądało szkolenie? Do biurowca przy ul. Obywatelskiej wpadła grupa zamaskowanych mężczyzn z bronią. Padły strzały (ze ślepej amunicji), groźby i wulgarne okrzyki. „Napastnicy” wyciągali urzędników z pokoi, niektórym kazali klęczeć przez półtorej godziny, innym zabierali przedmioty osobiste, m.in. telefony komórkowe. Ci, którym udało się zabarykadować, dzwonili na policję lub pisali rozpaczliwe SMS-y do rodzin.
Mundurowi otrzymali w sumie kilkanaście zgłoszeń w tej sprawie. Zainteresowała się nią także prokuratura, która wszczęła śledztwo w kierunku przekroczenia uprawnień i narażenia pracowników na utratę życia lub zdrowia. Pod koniec czerwca, po przesłuchaniu kilkudziesięciu osób (kierownictwa urzędu, uczestników szkolenia oraz prowadzących je instruktorów), postępowanie zostało umorzone.
– Organizacja szkolenia podyktowana była realizacją obowiązków wynikających z ustawy o działaniach antyterrorystycznych. O ćwiczeniach zostały poinformowane odpowiednie służby i organy, zdawkowo byli informowani o nich również pracownicy. Na miejscu był psycholog i ratownik medyczny – wyjaśnia prokurator Agnieszka Kępka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie. I dodaje: – Zdaniem prowadzącego sprawę prokuratora, mieściło się to w kompetencjach dyrekcji. Negatywnie należy jednak ocenić sam przebieg szkolenia, który mógł wpłynąć negatywnie na zdrowie psychiczne części pracowników. Nie nosi to jednak znamion przestępstwa, należy też rozgraniczyć odpowiedzialność karną od ewentualnej odpowiedzialności służbowej lub cywilnej.