Projekt ustawy "antyubeckiej" trafi do Sejmu
- Projekt ustawy "antyubeckiej" to nie zemsta, ale sprawiedliwa reakcja demokratycznego państwa na krzywdy, jakie wyrządziła SB. Jej byli funkcjonariusze nie powinni pracować w instytucjach publicznych - stwierdził wczoraj minister kultury Kazimierz Michał Ujazdowski. Ustawa ma być gotowa w najbliższych tygodniach.
Marian Król, szef regionu "S" i członek lubelskiej Grupy "Ujawnić prawdę", demaskującej esbeków, uważa że to właściwa droga. - Dawni esbecy mają ponad przeciętne emerytury, a ci co walczyli o wolną Polskę, żyją bardziej niż skromnie.
Choć działacze "Ujawnić Prawdę" konsekwentnie wyciągają na światło dzienne sprawki b. esbeków, to zdają sobie sprawę, że wszystkich nie uda się zdemaskować. - Przesłuchujący nas esbecy nie przedstawiali się nam. Dopiero dziś ich twarze możemy łączyć z nazwiskami. Wiem, że niektórzy zmienili nazwiska, powyjeżdżali do innych miast. Gdzie znajdowali pracę? Zostawali prezesami związków wędkarskich, związków łowieckich, wielu z nich ulokowało się w sporcie... - mówi Ryszard Blajerski, represjonowany w stanie wojennym działacz lubelskiej "Solidarności".
- Jakie to ma znaczenie, co ja myślę o ustawie "antyubeckiej"? Jeśli zapadną jakieś decyzje, to będę się zastanawiał, jak prawnie bronić swoich dóbr - mówi Rapa. - Przecież SB nie była organizacją samozwańczą, działała w oparciu o ustawę, nie pracowali w niej sami przestępcy.
Byli esbecy już tracą stanowiska. Tak stało się z Piotrem Jelonkiem, zastępcą Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej, a w PRL pracownikiem służb w Krasnymstawie. Kiedy grupa "Ujawnić Prawdę" przypomniała przeszłość Jelonka, wojewoda zadecydował o jego odwołaniu. (PAP)