Sobota była pierwszym dniem międzynarodowego święta artystów Nowego Cyrku. Park Ludowy jest już wielkim piknikiem i polem namiotowym w jednym. W Targach Lublin hale pełne są ćwiczących akrobatów i żonglerów a nad wszystkim górują cyrkowe namioty. Jest super!
Konwencja żonglerska to spotkanie artystów i amatorów sztuki nowego cyrku z różnych zakątków świata. Goście już zamienili parking przed Targami Lublina na kemping. Pozostali rozbili namioty na terenie parku Ludowego. W sobotę recepcja wyglądała jak lotnisko, bo wielojęzyczny tłum stał by dopełnić formalności i stać się na tydzień uczestnikami Europejskiej Konwencji Żonglerskiej.
Kto przyjechał wcześniej już ćwiczył w halach – osobno akrobaci, którzy mają do wyboru: trapez, trapez latający, liny, szarfy, koło oraz naukę salt, stania na rękach, akrobatyki zaawansowanej czy nawet pole dance. W drugiej, większej hali ćwiczą żonglerzy. Wirują obręcze, wylatuję w górę piłeczki i maczugi.
Ania Wolak i Maciej Grzegorzewski wprawiali w ruch wirujące, czerwone diabolo.
Diabolo to tłumacząc najprościej dwa patyczki połączone linką i wprawiany w ruch przedmiot wyglądający jak połączenie dwóch lejków albo klepsydra.
Ania i Maciej są na konwencji pierwszy raz, przyjechali z Radomia. Oboje pracują, są po studiach związanych z turystyką.
– Byłem dzieckiem, kiedy w telewizji zobaczyłem występy cyrkowe i byłem nimi zafascynowany. Wiele lat później w jednej z dzielnic Radomia był festyn i występował chłopak z diabolo. Tak to się zaczęło – wspomina Maciej Grzegorzewski, który od 9 lat ćwiczy z diabolo. – Jestem absolutnym samoukiem, nie szukałem wskazówek w Internecie, do wszystkiego dochodziłem sam ale takie spotkania z innymi osobami, które ćwiczą są świetne. Jedna wskazówka wystarczy, gdzie ja potrzebowałem kilku lat, żeby samemu znaleźć rozwiązanie – tłumaczy Maciej, który przyznaje, że zwykle ćwiczy dwie godziny dziennie. Anię do ćwiczeń wciągną ją Maciej. Zapewniają, że to zajęcie dla każdego, nie wymaga specjalnych predyspozycji fizycznych ale potrzeba cierpliwości i wytrwałości. – Tak, sylwetka się poprawia, od ciągłego schylania – żartuje Ania myśląc o upadającym diabolo. Wczoraj para testowała świeżo nabyte, którego jeszcze nie umieli wyczuć.
- Pierwsze kupiłem za 27 złotych na Allegro. I to jest bardzo dobre rozwiązanie, bo pozwala się przekonać, czy dasz radę, masz cierpliwość, taki wewnętrzny spokój i skupienie. Bez tego po tygodniu się rezygnuje. Czas na profesjonalny sprzęt przychodzi później – radzi Maciej Grzegorzewski. I przyznaje, że wczoraj wydali 600 złotych. Dzięki temu wokół nich wirowało czerwono białe diabolo firmy Sundia, taki mercedes wśród diabolo.
Oboje podkreślają, że ćwiczenie świetnie wpływa na koncentrację, mają znajomych, którzy ćwiczą by mieć lepsze wyniki na strzelnicy. Przyjęcie wirującego diabolo na linkę wymaga precyzji.
- Byłem już w Lublinie na „Żel-ce” (Żonglerska Lubelska Konwencja, coroczne spotkanie sympatyków sztuki Nowego Cyrku –red.), niesamowite przeżycie – mówi Grzegorzewski pytany o to jak się czuje na scenie i czy obecność widzów nie jest stresująca. – Sala daje taką niezwykłą energię. W finale upadło mi trzecie diabolo, a ludzie klaskali, żebym spróbował jeszcze raz. Nikt nie buczał, zero krytyki. W ogóle Lublin jest rewelacyjnym miastem, tu wszyscy na ciebie patrzą z sympatią – dodaje Maciej.
Co z diabolo potrafią zrobić mistrzowie można było zobaczyć podczas spektaklu Fahraway „Where is Tobi”. Para artystów: Solvejg Weyeneth i Valentin Steinemann dali popis mieszanki akrobatyki, żonglerki, dowcipu, gry na różnych instrumentach a nawet śpiewu. Namiot małego szwajcarskiego cyrku o mało nie rozsadziły końcowe brawa. A wręcz owacja. Ponad godzinny spektakl w czasie którego artystka fruwała nam nad głowami razem z rowerem, a jej partner potrafił w etiudę zamienić wchodzenie na szafę czy wnoszenie materaca asekuracyjnego. Wszystko z minimalnymi środkami teatralnymi, muzyką na żywo i delikatnym humorem. Diabolo było bohaterem finału, poruszało się niczym duch na linkach rozpiętych w namiocie, precyzyjnie wracało do artystki budząc burzę oklasków.
Fahraway dają jeszcze przedstawienia 23 i 27 lipca. Polecam.
Także pokazy z diabolo były w wielkim namiocie Open Stage, który stoi w sąsiedztwie mostu 700-lecia i Areny Lublin. Tam w sobotę kilkaset osób oglądało Polski Open Stage nagradzając brawami kolejnych artystów.
Noce w miasteczku Europejskiej Konwencji Żonglerskiej są widowiskowe, bo w amfiteatrze parku Ludowego pokazują swoje umiejętności artyści pracujący z ogniem. Każdy tu może spróbować swoich sił w otwartej strefie ogniowej, która czeka od godz. 22 do 3 w nocy.
Nie przegap Europejskiej Konwencji Żonglerskiej
Biletów nie trzeba na wielki spektakl otwierający konwencję, który ma się rozpocząć w niedzielę o godz. 19 na pl. Litewskim. Wcześniej przez miasto przejść ma parada żonglerów, która wyruszy o godzinie 17 ze strefy ogniowej miasteczka w parku Ludowym. Do parady może dołączyć każdy, bez względu na to, czy zna jakieś sztuczki.
Każdego dnia konwencji są otwarte warsztaty cyrkowe obok amfiteatru w parku Ludowym. Można tam wpadać w niedzielę miedzy 14 a 17 a w pozostałe dni między godz. 16 a 19.
Bez opłat zobaczyć mamy także pokazy Nocy Ognia. Artyści zadziwiający płomieniami będą występować przed Centrum Kultury, na pl. Po Farze oraz na Rynku w niedzielę od godz. 20.30, zapewne do późnej nocy. Kolejna okazja nadarzy się w poniedziałek o godz. 21, kiedy to rozpocząć ma się gala ogniowa na pl. Litewskim.
Poza darmowymi imprezami są też spektakle, na które można zdobyć – z jednodniowym wyprzedzeniem – bezpłatne wejściówki rozprowadzane poprzez stronę internetową evenea.pl.
Można mieć dostęp do wszystkich spotkań warsztatowych, spektakli i turniejów. Umożliwia to specjalny bilet dla mieszkańców Lublina (kosztuje 60 zł i jest dostępny w hali Targów Lublin), z którym można spędzić w miasteczku cały dzień, aż do południa dnia następnego. Dzieci do lat 9 wchodzą za darmo, koniecznie pod opieką osoby dorosłej.
(drs)