Mieszkańcy budynku przy ul. Mełgiewskiej 3 żyją w nieludzkich warunkach. Mimo że po naszej interwencji kolej wyremontowała prowadzące do kamienicy schody. – Tu nawet karetka nie przyjedzie, bo nie ma drogi dojazdowej – mówią lokatorzy.
Jednak warunki życia mieszkańców wcale się nie poprawiły. Dziurawy dach. Toalety na dworze. – Prawie dwa lata temu kolej obiecała, że je wyremontują – twierdzi inny lokator. – To uwłacza naszej godności. Niby w mieście mieszkamy, a warunki mamy gorsze niż na wsi.
– Schody zostały wyremontowane, bo faktycznie zagrażały bezpieczeństwu tych ludzi – twierdzi Paweł Chmielewski, zastępca dyrektora ds. technicznych Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami PKP. – Naprawimy niedługo dach. Ale nowych toalet nie będzie, bo nie mamy na to pieniędzy.
Największe zagrożenie stanowi jednak brak drogi dojazdowej. Bo z jednej strony są tory, z drugiej – zarośnięta dróżka i brama, którą nie da się wjechać.
– Karetka ani straż do nas nie dojadą – mówi Kowalczyk. – Może o to chodzi, żebyśmy poumierali. W razie pożaru, spalilibyśmy się żywcem. A wystarczyłoby tylko wyprostować słupek przy bramie i byłby do nas dojazd.
Do końca 2006 roku kolej zamierza sprzedać mieszkania lokatorom za 3 proc. wartości. Dlatego nie zamierza w nie inwestować.
– Musimy utrzymywać te budynki. Ale nie wyczarujemy luksusów – dodaje Chmielewski. – Zresztą ci ludzie zgodzili się zamieszkać w takich warunkach. Niech teraz nie wymagają od nas cudów. Nie będziemy też robić dróg, bo chcemy się pozbyć tych budynków.
– Ale dlaczego za życie w slumsach mamy płacić aż 260 zł miesięcznie? – dziwią się mieszkańcy. – To skandal. Mieszkania mamy ogrzewane węglem. Śmieci też palimy sami, bo chociaż płacimy ponad 20 zł, to rzadko je wywożą. Kolei nie obchodzi nasz los.