Burdy, pobicia, a nawet porwanie autobusu - to najnowsze wyczyny młodych pasażerów lubelskiego MPK.
Piątek, godz. 21. Autobus MPK linii 51 przejeżdża ul. Głuską. Na pierwszym siedzeniu dwaj mężczyźni raczą się piwem. Kierowca wyprasza ich z wozu. Jeden z chuliganów na pożegnanie wybija butelką szybę. Szofer próbuje zatrzymać sprawców, oni odpowiadają gradem ciosów i kopniaków. Ktoś wzywa policję. Funkcjonariusze chwytają bandytów, 20-latka i 26-latka. Młodszy ma przy sobie dwie porcje amfetaminy. Kierowcę opatrują lekarze pogotowia.
Problemy z imprezowiczami na tej trasie to nic nowego. – Piją, palą, rzucają puszkami, klną, wszczynają bijatyki – irytuje się pan Zbigniew, kierowca autobusu. Przynajmniej raz w miesiącu prowadzi sobotnią, wieczorną „ósemkę”. – Zamykam się w kabinie. Ja jestem jeden, a ich kilkunastu – dodaje.
Opowieści mrożą krew w żyłach. – W poprzednią sobotę do kierowcy podeszli dwaj mężczyźni, złapali za kierownicę i kazali wieźć się pod samą bramę lokalu – zdradza Andrzej Satke, dyrektor eksploatacyjny MPK. Bo w soboty „ósemka” dojeżdża tylko do rogatek Lublina, do Krężnicy trzeba iść pieszo.
Podobne sceny rozgrywają się w porannym autobusie linii 25, którym wracają uczestnicy zabawy. Także ten wczorajszy kurs miał specjalną obstawę. – Będziemy powtarzać akcję – zapowiada Stanisław Wojnarowicz, rzecznik MPK.