20 grudnia radni wybiorą sposób naliczania opłaty za śmieci. We wtorek Ratusz ujawnił, jakie propozycje im podsunie. Z czterech możliwych metod Ratusz wybrał dwie: od gospodarstwa lub od jego powierzchni. W regionie przeważa całkiem inny mechanizm
Niektórzy podpisują umowy na minimalną ilość odpadów, a resztę podrzucają do lasu, lub do kontenerów na blokowiskach. Z szacunków miasta wynika, że tak kończy aż… jedna czwarta ogółu odpadów komunalnych.
W nowym systemie to miasto staje się właścicielem wszystkich odpadów. To jego zadaniem będzie zlecenie odbioru śmieci od mieszkańców i ich wywiezienia na składowisko. Magistrat oszacował już, ile pieniędzy będzie na to potrzeba. To kwota 55 milionów złotych. Tyle właśnie pieniędzy miasto ma zebrać od mieszkańców w postaci tzw. opłaty śmieciowej.
Cztery mechanizmy do wyboru
Co proponuje prezydent
Wariant pierwszy: opłata śmieciowa liczona od gospodarstwa
W tym przypadku miesięczna stawka miałaby wynosić 32 zł od gospodarstwa domowego za odpady posegregowane, a 44 zł w przypadku tych, którzy śmieci nie segregują.
Wariant drugi: opłata zależna od powierzchni mieszkalnej
Przy mieszkaniu o powierzchni do 40 mkw. byłoby to 65 groszy za metr kwadratowy miesięcznie. Od powierzchni do 80 mkw. stawka wynosiłaby 56 gr za mkw miesięcznie, a za gospodarstwa o powierzchni większej, niż 80 mkw. stawka miałaby wynosić 44 grosze za metr kwadratowy. Opłaty te dotyczą odpadów segregowanych. Za odpady zmieszane stawka wynosiłaby 89 groszy za metr kwadratowy miesięcznie niezależnie od powierzchni gospodarstwa.
Jedni dzięki temu zapłacą mniej, niż teraz, innych uderzy to po kieszeni. – Zawsze będzie ten, kto płaci trochę więcej i ten, kto płaci trochę mniej – przyznaje Krzysztof Żuk, prezydent Lublina. – Teraz opłaty są bardzo różne, bo od osoby płaci się o 15 i 10 i 7 złotych. Jeśli ktoś płaci 15 zł i w gospodarstwie domowym ma cztery osoby, to po zmianach zapłaci mniej (jeśli radni wybiorą wariant ze stawką od gospodarstwa – przyp. red)
Jak będziemy płacić
Magistrat wyśle do wszystkich właścicieli nieruchomości deklarację do wypełnienia. Trzeba będzie w niej określić m.in., czy śmieci będą segregowane, czy nie. Takie dokumenty miasto ma rozesłać na przełomie pierwszego i drugiego kwartału przyszłego roku.
Taką deklarację dostanie ten, kto dla miasta jest właścicielem nieruchomości. I tak np. w przypadku bloku będzie to spółdzielnia mieszkaniowa, a w przypadku domu jednorodzinnego – osoba fizyczna. W zależności od tego spółdzielnie, wspólnoty lub właściciele domów jednorodzinnych będą wnosili opłatę na konto miasta. Wpłat trzeba będzie dokonywać raz na kwartał w wysokości trzech stawek miesięcznych.
Nie policzą od osoby
Miasto odrzuca wariant, który większość gmin z naszego regionu (oczywiście mowa o tych, które ustaliły stawki, a większość tego jeszcze nie zrobiła) uznała za najbardziej sprawiedliwy. Czyli ten, w którym opłata naliczana jest od osoby.
– Rezygnujemy z naliczania opłaty od osoby. Może i jest to kryterium najbardziej logiczne, ale i najbardziej kosztowne dla rodzin wielodzietnych, które musiałyby płacić zdecydowanie więcej, niż dzisiaj – wyjaśnia Żuk.
Ale kij ma dwa końce. Mechanizm, który ma chronić rodziny wielodzietne może być uciążliwy dla osób samotnych i singli. Żyjąca w pojedynkę emerytka może być obciążona taką samą stawką, co kilkuosobowa rodzina mająca większy dochód i wytwarzająca więcej odpadów.
Trudno im liczyć
Ratusz tłumaczy, że na mechanizm naliczania opłaty od osoby nie sprawdziłby się w Lublinie także z innego powodu. 55 milionów złotych potrzebne do wywozu śmieci trzeba podzielić przez liczbę mieszkańców. Tyle, że urzędnicy nie są pewni, jaka to liczba.
– Mamy między 40 tys. a 80 tys. mieszkańców, którzy żyją w mieście przez co najmniej pięć dni w tygodniu, ale nie są tu zameldowani – mówi Zdzisław Strycharz, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta.
Urzędnicy twierdzą, że w innych wersjach obliczenia są łatwiejsze, bo znana jest liczba gospodarstw domowych w Lublinie. To 144 634 gospodarstwa. Wiadomo też, jaka jest ich powierzchnia: łącznie zajmują 8 127 020 metrów kwadratowych. Ratusz wyliczył też, że gospodarstwa o powierzchni do 40 mkw. stanowią 23 proc. ogółu, najwięcej jest tych o o powierzchni od 40 do 80 mkw. (ok. 64 proc.), a największych jest tylko ok. 12 proc.
Pieniądze zebrane z opłaty śmieciowej mogą być wykorzystane tylko na system odbioru opłat. – Nie możemy przejąć ich do budżetu na inne cele – potwierdza prezydent. To oznacza, że opłata musi być skalkulowana tak, by nie powstała żadna nadwyżka.
Pieniądze zostaną wydane nie tylko na usługę wywozu śmieci, ale też na worki i pojemniki na odpady, uruchomienie punktu zbiórki innych odpadów takich jak opony, odpady niebezpieczne, wielkogabartytowe, gruz lub odpady zielone. – To również koszty obsługi systemu, w tym wysyłki deklaracji i pracy komputerów – wymienia Strycharz.
Mechanizm może się zmienić
Choć już 20 grudnia radni mają zdecydować, który z dwóch wariantów przedłożonych przez prezydenta jest ich zdaniem lepszy, to niewykluczone, że system może się jeszcze zmienić. Sejm ma niebawem głosować nad senacką propozycją poszerzenia listy dopuszczalnych mechanizmów, którymi mogą posłużyć się gminy ustalając sposób obliczania opłaty śmieciowej.
To, na co teraz skarżą się samorządy, to m.in. brak możliwości innego potraktowania gospodarstw domowych w blokach i tych w domach jednorodzinnych, w których wytwarzane są dodatkowo także odpady zielone.