Rozważał złożenie mandatu senatora. Zapowiadał wystąpienie z senackiego klubu PiS. Skończyło się na zawieszeniu członkostwa w klubie. I... modlitwach o szybki rozpad egzotycznej – według wokalisty Budki Suflera – koalicji rządowej.
Wczoraj Krzysztof Cugowski zdecydował. – Nie jestem już członkiem klubu senackiego Prawa i Sprawiedliwości – mówi. – Dopóki w koalicji jest Samoobrona i Liga Polskich Rodzin, ja nie mam zamiaru w tym uczestniczyć.
Skąd taka decyzja? Cugowski startując do Senatu był przekonany, że po wyborach PiS zawiąże koalicję z Platformą Obywatelską. Nie chciał się zgodzić na współpracę z Andrzejem Lepperem i jego partią, do której ostatecznie doszło. Uważa, że to wstyd, a on sam nie nadaje się do polityki.
Teraz okazało się, że krajem współrządzi nie tylko Andrzej Lepper, ale także Roman Giertych. Najpierw Cugowski chciał w ogóle złożyć mandat. Twierdzi, że ostatecznie nie zdecydował się na to tylko dlatego, że wymagałoby to rozpisania nowych wyborów na Lubelszczyźnie. Mieszkańcy regionu jeszcze raz musieliby iść do urn, by wybrać senatora na opuszczone miejsce. Więc z tej opcji zrezygnował. Potem chciał raz na zawsze pożegnać się z barwami partii braci Kaczyńskich. Jeszcze przedwczoraj był przekonany, że tak właśnie postąpi. Rozmawiał już z marszałkiem senatu Bogdanem Borusewiczem. Ale interweniował prezes Jarosław Kaczyński.
– Jestem umówiony na rozmowę z prezesem. Od niej uzależniam, co zrobię – powiedział nam we wtorek.
Ostatecznie do spotkania z Kaczyńskim nie doszło. Cugowski rozmawiał z szefem senackiego klubu PiS Krzysztofem Putrą. Efekt? Muzyk zawiesił swoje członkostwo w klubie PiS. Na zawsze, bądź do momentu, kiedy koalicja PiS–Samoobrona–LPR przestanie istnieć. – Myślę, że to nie potrwa dłużej niż dwa miesiące – stwierdził wokalista Budki Suflera.
Władze PiS decyzję senatora z Lublina przyjęły ze zrozumieniem i nie robiły mu problemów. – Na szczęście oni traktują mnie nie jak polityka, ale jak muzyka, który znalazł się w polityce właściwie z przypadku – dodaje Cugowski.