Dzikie wysypiska mają sukcesywnie znikać z miasta. Ratusz podpisał właśnie umowy na usuwanie takich składowisk. A tam, gdzie były śmieci ogrodnicy mają zakładać trawniki.
- Rocznie likwidujemy w taki sposób około 100 dzikich wysypisk - mówi Tomasz Radzikowski, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej w lubelskim Urzędzie Miasta, który odpowiada za czystość Lublina.
- Od Straży Miejskiej mamy najwięcej zgłoszeń. Był taki dzień, kiedy za jednym razem powiadomili nas o czternastu różnych wysypiskach - przyznaje Radzikowski. - Strażnicy mają zwykle pełną dokumentację.
Rzadziej można trafić na zwały gruzu podrzucane przez lublinian remontujących swoje domy i mieszkania. Sporadycznie zdarzają się za to odpady z zakładów przemysłowych, firm i warsztatów, bo przedsiębiorców najłatwiej jest skontrolować.
Wysypiska mają być likwidowane w ciągu dwóch tygodni po ich zgłoszeniu do magistratu lub Straży Miejskiej. Hortus i MPO mają nie tylko wywieźć śmieci na miejskie wysypisko w Rokitnie, ale też przekazać do utylizacji to, co do Rokitna trafić nie powinno. Na tym nie koniec. Robotnicy będą zobowiązani do wykoszenia chwastów i jednorocznych samosiewów, nawiezienia świeżej ziemi i torfu oraz zasiania trawnika.