Słabnie koalicja Prawa i Sprawiedliwości i Platformy Obywatelskiej w lubelskiej Radzie Miasta. Między obiema partiami pojawiają się poważne tarcia. Nie wiadomo, jak długo prezydent zdoła utrzymać poparcie rady.
Sielanka nie potrwała długo. Do ostrego starcia doszło podczas ostatniego w minionym roku posiedzenia Komisji Budżetowo-Ekonomicznej (KBE). Miała ona zaopiniować wnioski zgłoszone przez pozostałe komisje rady do projektu budżetu Lublina na 2011 rok. Radni PO, którzy dysponują większością
w KBE niemal jednogłośnie odrzucali wnioski, które w poszczególnych komisjach zgłaszali radni PiS.
– To, co wyszło od radnych PiS jest od razu odrzucane – mówi Sylwester Tułajew, przewodniczący klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości. Wtóruje mu jego klubowy kolega, Krzysztof Siczek: Nie miejcie do nas pretensji, jak się okaże w pewnym momencie, że prezydent nie ma poparcia w Radzie Miasta – ostrzega. – Proszę pamiętać, że przy głosowaniu nad budżetem klub PiS ma 16 głosów, czyli większość – zauważa radna Elżbieta Dados (PiS).
Platforma broni się, że odrzucała wnioski nie ze względu na to, kto je zgłosił, ale dlatego, że były złe. – Proszę nam nie zarzucać, że robimy coś politycznie, robimy zgodnie z merytoryczną oceną – mówi radny Wojciech Krakowski. – Weźmy taki wniosek o podwyżki dla pracowników niepedagogicznych lubelskich szkół. Jestem za podwyżkami, ale nie kosztem zdjęcia 2 mln zł z promocji miasta, bo to oznacza, że promocji nie będzie wcale – dodaje Stanisław Podgórski (PO).
– Ta komisja miała charakter dyskusji, jest czas na bilansowanie celów i możliwości i ich realizacji – mówi Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik prezydenta. Do politycznych tarć wprost się nie odnosi.