Jest wyrok w sprawie krwawej awantury w pizzerii w Terespolu. Mężczyzna, który rzucił się z nożem na swojego kolegę, został skazany na 10 lat więzienia
Sprawę rozstrzygnął we wtorek Sąd Okręgowy w Lublinie. 50-letni recydywista Stanisław D. odpowiadał za usiłowanie zabójstwa. Chodzi o zajście z czerwca ubiegłego roku. Stanisław D. mieszkał wówczas w Terespolu, u swojego znajomego Ryszarda S. Nie zważał przy tym na protesty gospodarza. Z akt sprawy wynika, że nadużywał alkoholu, po którym stawał się agresywny.
Feralnego dnia gospodarz i jego kolega Bogdan K. zajmowali się sprzątaniem posesji. Wspomagali się przy tym alkoholem. Dołączył do nich Stanisław D. Szybko doszło do sprzeczki między nim, a Bogdanem K., który rzekomo odmawiał mu alkoholu. Z ustaleń śledczych wynika, że Stanisław D. był coraz bardziej agresywny.
– Zarżnę cię, jak cielaka – miał krzyczeć do Bogdana K. Mężczyzna przestraszył się gróźb i uciekł z posesji przy ul. Wojska Polskiego.
Wieczorem spotkał się z Ryszardem S. w pizzerii przy ul. Topolowej. Panowie pili piwo, kiedy dosiadł się do nich Stanisław D. Ostentacyjnie trzymał w dłoni kuchenny nóż, który zabrał z domu. W pewnej chwili poprosił Bogdana K., żeby odszedł z nim na stronę. Chciał „porozmawiać”. Kiedy mężczyźni odeszli od stolika 50-latek zaatakował Bogdana K. Wbił mu nóż w szyję.
Ranny mężczyzna zaczął obficie krwawić. Świadkowie wezwali pogotowie, a Stanisław D. uciekł z lokalu. Po drodze wyrzucił nóż. Bogdan K. trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację. Lekarze uratowali mu życie.
Napastnik został szybko zatrzymany przez policję. Częściowo przyznał się do winy. Tłumaczył, że chciał tylko nastraszyć znajomego. – Najpierw w domu groził mu śmiercią. Potem zabrał nóż i poszedł z nim do pizzerii, gdzie zaatakował pokrzywdzonego. Działał więc z zamiarem zabójstwa – wyjaśniła uzasadniając wczorajszy wyrok sędzia Marcelina Kasprowicz.
Prokuratura domagała się dla Stanisława D. 12 lat więzienia. Sąd wydał nieco łagodniejszy wyrok, bo napastnik przeprosił ofiarę. Ranny mężczyzna mu przebaczył i sam prosił przed sądem, by nie karać Stanisława D.