Tadeusz Dębek, ławnik Sądu Okręgowego w Lublinie, pojechał na saksy do Anglii. I nic go nie obchodzi, że dobiegający końca proces oskarżonego o zabójstwo Iwony G. spod Lubartowa trzeba będzie przez to prowadzić od początku.
Iwona G. z Bratnika pod Lubartowem została zamordowana wieczorem 4 stycznia 2001 roku. Morderca dopadł ją, gdy wracała skrajem lasu do domu. Prokuratura oskarżyła o zabójstwo jej sąsiada, 18-letniego Michała W. Chłopak najpierw przyznał się do winy, a potem twierdził, że zmusiła go do tego policja.
Sprawa trafiła do sądu jesienią 2001 roku. Po dwóch latach zapadł wyrok uniewinniający. Michał W. wyszedł na wolność. Sąd Apelacyjny w Lublinie uchylił orzeczenie i skierował sprawę do ponownego rozpoznania. Nowy proces ruszył w marcu. Odbyło się osiem rozpraw. Sąd przesłuchał już 48 świadków. Jutro miała się odbyć jedna z ostatnich rozpraw. Potem sąd planował jeszcze przeprowadzenie eksperymentu na miejscu zbrodni.
Wyrok mógł zapaść już w styczniu. Ale tak się nie stanie. Kilka dni temu Tadeusz Dębek, jeden z trzech ławników, zadzwonił do sądu z Anglii.
- Powiedział, że ma tam pracę i nie wie, kiedy wróci. Może za pół roku albo rok. Dopóki nie skończy mu się zajęcie - mówi Barbara du Chateau, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
Skład sądu nie może się zmieniać podczas procesu. Trzeba będzie więc powtórzyć wszystkie czynności w nowym składzie. - Wszystko, co było do tej pory zrobione w tej sprawie, zostało zniweczone - załamuje ręce sędzia du Chateau.
Wczoraj odwołano czwartkową rozprawę. Sędziowie czekają tylko na oficjalne pismo od ławnika. Jeśli ten potwierdzi, że wróci dopiero za rok, sprawa będzie prowadzona od początku. Ławnik nie poniesie za to żadnych konsekwencji. Można go jedynie skreślić z listy ławników.
- To bardzo odpowiedzialna funkcja, która wymaga tego, żeby do końca kadencji pozostawać do dyspozycji sądu - mówi du Chateau. - Nie jest adresowana do tych, którzy chcą zająć sobie czas, bo się nudzą w domu.
Ławnik za jedno posiedzenie otrzymuje 52 zł wynagrodzenia.