Rozpoczęły się przesłuchania kobiet współpracujących przed laty z doktorem Antonim W. Do niedawna kierował on oddziałem gastroenterologii szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie. Stracił posadę, gdy lekarki-rezydentki zarzuciły mu molestowanie seksualne.
Skandaliczny proceder trwał przynajmniej od 2011 roku. Tak wynika z zeznań czterech lekarek-rezydentek ze szpitala wojewódzkiego. Pod koniec lutego zdecydowały się opowiedzieć o wszystkim dyrekcji placówki.
W rezultacie Antoni W. został natychmiast wyrzucony z pracy, a sprawą zajęła się prokuratura. Śledczy szukają też innych kobiet, które w ostatnich latach także mogły paść ofiarą doktora. Zamierzają je wszystkie przesłuchać. Wczoraj zeznania składała pierwsza z nich.
– Z zeznań kobiety nie wynika, by doktor Antoni W. zachowywał się wobec niej niewłaściwie – mówi Justyna Rutkowska- Skowronek, szefowa Prokuratury Rejonowej Lublin Południe. – Nie była również świadkiem tego rodzaju zachowań wobec innych kobiet. Nie słyszała też o przypadkach molestowania seksualnego, których dopuszczać się miał doktor Antoni W.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że były ordynator próbuje kontaktować się z dawnymi współpracownikami. Śledczy przesłuchali już kilku z nich. Jak ustaliliśmy, potwierdzili przynajmniej część zarzutów kierowanych pod adresem Antoniego W.
Przesłuchania powinny zakończyć się w najbliższych tygodniach. Wtedy okaże się, czy lekarz usłyszy prokuratorskie zarzuty.
Były ordynator nie czeka na finał śledztwa i chce wrócić na fotel ordynatora. Będzie o to walczył w sądzie pracy. Złożył już stosowany pozew. Dyrekcja szpitala nie zgodziła się na ugodę.
Według czterech lekarek- rezydentek, Antoni W proponował im seks, w zamian za korzyści materialne i zawodowe. Obmacywanie i niewybredne komentarze miały być na porządku dziennym.
– Kiedy miałam iść do pracy zbierało mi się na wymioty – opowiadała nam jedna z lekarek. – Po powrocie było to samo. Nie mogłam spać. On był obrzydliwy. Kiedyś wezwał mnie do gabinetu, zamknął drzwi i chciał obmacywać. Ganiał za mną wokół stołu.
Według lekarek, doktor W. napastował zarówno kobiety samotne, jak i mężatki. Obmacywał je przy każdej możliwej okazji. – Molestował mnie, kiedy byłam panną, w ciąży i po ślubie – przyznała nam jedna z lekarek. – Potrafił dopaść mnie np. przy kserokopiarce. Wkładał ręce pod bluzkę i spódnicę.
Rezydentki utrzymują, że kiedy sprawa wyszła na jaw, doktor W. zastraszał je i namawiał do wycofania zeznań. Miał grozić, że kiedy wróci na stanowisko, wyciągnie wobec nich konsekwencje.