Dopiero po naszej interwencji lekarz rodzinny z lubelskiej przychodni przyjął
3,5-letnią, chorą dziewczynkę. Dlaczego wcześniej nie chciał? Bo jest mieszkanką Warszawy.
- Poszedłem do swojego lekarza w przychodni MSWiA przy ul. Spokojnej - mówi Tarkowski. Na miejscu dowiedział się jednak, że wnuczka nie zostanie przyjęta, bo jest z innego województwa. - Panie w rejestracji kazały wracać do Warszawy, albo żeby rodzice dziewczynki przyjechali do Lublina i na jedną wizytę przepisali ją do tutejszej przychodni.
Sprawdziliśmy, jakie są procedury postępowania w takich przypadkach.
- W sytuacjach medycznie uzasadnionych każdy lekarz rodzinny, który ma kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia musi udzielić porady także pacjentom spoza jego listy. Fundusz pokrywa koszty takiej wizyty - mówi Małgorzata Chymosz z lubelskiego oddziału NFZ. Jej zdaniem, sytuacja kiedy odmawia się porady tylko dlatego, że chory mieszka poza województwem, jest nieprawidłowa.
NFZ odpowiedział nam także pisemnie. Pismo przekazaliśmy naszemu Czytelnikowi. Pan Tarkowski ponownie poszedł z nim do przychodni. - Ale panie znów nie chciały zarejestrować mojej wnuczki - mówi. - Aż do momentu, kiedy zobaczyły do kogo adresowana jest odpowiedź (w nagłówku adresatem była redakcja Dziennika Wschodniego - przyp. red.). - Poszły gdzieś, po chwili wróciły i stwierdziły, że wnuczka będzie przyjęta. Nawet bez kolejki.
Co na to kierownictwo przychodni? - Nic o tym nie wiem - mówi Jan Matysiak, kierownik polikliniki MSWiA. - Rejestratorki nie są w stanie określić, czy przypadek tej pacjentki był nagły, czy nie. Ten pan powinien pójść bezpośrednio do lekarza, aby ten stwierdził, czy przyjmie pacjentkę.
• Czy panie w rejestracji nie mogły poinformować go o tym?
- Mogły. Wyjaśnię tę sytuację i uczulę dziewczyny, by podobne sytuacje więcej się nie zdarzały - obiecuje Matysiak.