43 % ankietowanych. (fot. pixabay.com)
Prace domowe znamy od pokoleń. Nowy rząd postanowił ograniczyć możliwość ich zadawania. Co na ten temat myślą Polacy? Badanie sondażowe na ten temat przeprowadził niedawno IBRiS. My o zmiany w oświacie zapytaliśmy uczniów i nauczycieli z lubelskich szkół.
Likwidacja prac domowych nie jest dobrym pomysłem – tak uważa ponad połowa ankietowanych, którzy wzięlu udział w najnowszym sondażu IBRiS. Za zmianami opowiada się natomiast 43. procent badanych.
Przypomnijmy, od kwietnia prace domowe w klasach 1-3 mają być z reguły niezadawane, a w starszych – nieobowiązkowe. Mają również nie podlegać ocenie. Zakaz prac domowych nie oznacza jednak zrezygnowania z indywidualnej nauki, lub czytania lektur.
— Praca domowa ma sens, gdy zrobiliśmy ją z własnej chęci a nie np. odpisaliśmy z Internetu. Jeśli jedyną oceną jest „jedynka” za niewykonanie pracy domowej czy „plusik” za jej wykonanie, to nie jest informacja zwrotna — mówiła Katarzyna Lubnauer w wywiadzie dla RMF FM. I jak dodała: - Prace powinny być wykonywane w szkole a nie w domu. Każdy pamięta te sławne wyzwanie jakim jest budowa karmnika, która spada na rodzica. To uczeń ma wykonywać prace praktyczno-techniczne — odparła sekretarz stanu w ministerstwie edukacji narodowej.
Okazuje się, że za zmianami jest najczęściej młode pokolenie 18-29 latków, którzy nie tak dawno chodzili jeszcze do szkoły. Reformę popierają również mieszkańcy miast oraz osoby mające dwójkę dzieci. Z mniejszym entuzjazmem podchodzą do tego rodziny wielodzietne oraz większość wyborców Prawa i Sprawiedliwości.
A co na to najbardziej zainteresowani, czyli sami uczniowie? Mikołaj, tegoroczny maturzysta wielokrotnie już o tej kwestii dyskutował z rówieśnikami, ale też z pedagogami.
— Uważam, że zmiany są dobre, bo program nauczania jest przeładowany, a prace domowe były formą nadgonienia tego, co nie dało się zrobić w szkole. Dzieci nigdy nie powinny pozostać same z nowym materiałem. Praca domowa to co najwyżej utrwalenie pewnej wiedzy, którą już w jakimś stopniu mamy - mówi uczeń liceum im. Królowej Jadwigi w Lublinie.
Nieco inne zdanie ma jego rówieśnik Mateusz:
— Mi prace domowy pomogły. Były formą uzupełnienia i utrwalenia lekcji. Może nie powinniśmy aż tak radykalnie z nich rezygnować, lecz co najwyżej zmienić ich kształt i format. Prezentacja, referat, projekt – myślę, że to byłoby znacznie ciekawsze. Poza tym w szkole jest mało prac zespołowych, one są wręcz niedoceniane. Może warto byłoby to zmienić.
Dla 13-letniej Alicji, która przed zakończeniem semestru miała po trzy sprawdziany w tygodniu, rezygnacja z prac domowych to ulga.
— Dzieciństwo nie powinno polegać tylko na siedzeniu w szkole, a następnie odrabianiu dodatkowych zadań narzuconych przez nauczyciela. To czas na wybawienie się, spotkania z rówieśnikami… Cieszę się, że będą zmiany – mówi nastolatka z SP nr 51.
Podzielone zdania mają również nauczyciele.
Pedagog z tej samej lubelskiej podstawówki opowiada się przeciw zmianom. - Ja nie jestem w stanie podejść do każdego dziecka i indywidualnie mu tłumaczyć. Wiele rzeczy trzeba wypracować, a prace domowe motywują do tego.
Z kolei nauczycielka języka angielskiego we wspomnianym wyżej liceum widzi plusy nowego rozwiązania.
— Trzeba szukać jakiegoś nowego systemu nauczania. Mówi się, że ten zachodni też wcale nie jest dobry, a widać, że właśnie w tą stronę zmierzamy. Z drugiej strony nie powinno być tak, że uczeń liceum spędza po kilkanaście godzin dziennie nad książkami.
Jak to robią na Zachodzie?
We Francji zadawanie prac domowych jest zakazane od 1956 roku. Uczniowie ćwiczą co najwyżej czytanie lub pisanie. W finlandzkich podstawówkach dodatkowe zadania obowiązują jedynie na weekend oraz w dłuższe przerwy od nauki. Z kolei szwedzkie prawo oświatowe nie ma wzmianki o pracach domowych, lecz nauczyciele z zasady ich nie zadają. Inaczej wygląda to we Włoszech, gdzie uczniowie dostają prace domowe na… trzymiesięczne wakacje.