Między godz. 8 a 15 do izby przyjęć szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie trafiło kilkanaście osób. W tym ponad dziesięć z urazami rąk, nóg, głowy. Wszyscy się poślizgnęli i upadli na oblodzonych chodnikach. -Byłam na przejściu dla pieszych - opowiada kobieta. - Zobaczyłam, że jedzie samochód. Kierowca próbował hamować, ale było ślisko i sunął wprost na mnie. Zdołał się zatrzymać, ale ja ze zdenerwowania straciłam równowagę i runęłam. Podparłam się ręką. Trzeba ją prześwietlić. Pełne ręce roboty miał Roman Gawęda, ortopeda dyżurujący w izbie przyjęć szpitala przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. - Zagipsowaliśmy kilkanaście osób - mówił. - Taki gips to nie byle co.
Na udo lub bark waży 2 kilo.
Piesi poruszali się, jak umieli, byleby tylko uniknąć upadku. Nawet na czworakach. Niektórzy schodzili z oblodzonych, nie posypanych solą lub piaskiem chodników na jezdnie, gdzie lód był rozjeżdżony przez samochody. Kierowcy też byli ostrożni. Jeździli 35-40 km na godzinę.
(step)