Ponad milion złotych spodziewają się odzyskać władze Lublina dzięki wygranym w sądzie sporom o wysokość opłat za deszczówkę odprowadzaną kanałami do rzek. Spór dotyczył metody naliczania opłat przez Wody Polskie.
Zgodnie z prawem miasto musi płacić za deszczówkę odprowadzaną kanalizacją burzową do rzek. To samo dotyczy wód roztopowych. Kwartalne rachunki wystawia państwowe gospodarstwo Wody Polskie. Miasto uważa, że opłaty są zawyżone i twierdzi, że stosowana była niewłaściwa metoda obliczeń.
– My zaskarżaliśmy decyzje do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego – mówi Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina. – Opowiadaliśmy się za tym, by opierać opłaty o faktyczne opady i pobierać te dane ze stacji meteorologicznej w Radawcu.
– Sprawy te na poziomie WSA zostały rozstrzygnięte na korzyść miasta na łączną kwotę ponad 1,2 mln zł – informuje Justyna Góźdź z biura prasowego Ratusza.
W jednym z takich wyroków lubelski sąd stwierdził, że zmienna część opłaty musi być uzależniona od rzeczywistej ilości odprowadzanych wód. Na zamontowanie odpowiednich urządzeń pomiarowych Wody Polskie mają czas do końca 2026 r. Do czasu ich zainstalowania, jak orzekł sąd, muszą sobie radzić w inny sposób. W wyroku WSA jasno zapisano, że Wody Polskie powinny się zwrócić do Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej po dane dotyczące ilości opadów i na tej podstawie obliczać opłatę.
– Dowód ten nieporównanie lepiej pozwoli odzwierciedlić rzeczywistą ilość odprowadzonych wód, niż wyniki analizy abstrakcyjnych danych z pozwolenia wodnoprawnego – czytamy w uzasadnieniu sądowego wyroku.
Przytaczane przez nas orzeczenie jest jednym z tych, które zostało zaskarżone przez Wody Polskie do wyższej instancji, czyli Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie. W zeszłym tygodniu NSA rozpatrzył dwie takie skargi, obie uznał za niesłuszne.
– Liczymy na korektę opłat – mówi zastępca prezydenta, który spodziewa się, że nadpłacone pieniądze wrócą do miejskiej kasy.