Na lubelskim LSM-ie, znowu ktoś podrzuca psom truciznę. Tym razem silnie żrącą substancję otoczoną mięsem.
– Byłam w środę wieczorem na spacerze, w czwartek było już po psie. Nadal nie mogę uwierzyć w to, co się stało – płacze właścicielka suczki Tosi, która zjadła truciznę. – Byłam z nią bardzo związana, była ze mną ponad trzy lata. Sunia była po przejściach, błąkała się po lesie. Znalazłam ją i zabrałam do siebie. Przeszłyśmy batalię o jej życie, w ubiegłym roku przeszła skomplikowaną operację.
Jak mówi kobieta, nie było szans na uratowanie suczki. – Została wykonana sekcja zwłok, która potwierdziła, że zdechła z powodu otrucia. Silnie żrąca substancja zmacerowała jej całkowicie układ pokarmowy, nie można było jej uratować – mówi właścicielka Tosi i zapowiada, że zawiadomi policję.
Drastyczne zdjęcia suczki wykonane podczas sekcji zwłok umieścił na swoim facebookowym profilu lubelski Animals, który ostrzega właścicieli czworonogów z osiedla Piastowskie. - Jakaś istota obłąkana z nienawiści do zwierząt rozkłada na trawnikach preparaty żrące (kapsułki, tabletki) do udrażniania rur kanalizacyjnych. Trucizna otoczona jest jakimś mięsnym ochłapem, który wabi zwierzęta. Wczoraj wieczorem jedna z naszych pacjentek Tosia, trafiła na takie świństwo – ostrzega na facebooku Animals.
To już nie pierwszy taki przypadek w Lublinie. Pod koniec 2016 roku opisywaliśmy podobne sprawy z dzielnicy LSM, gdzie ktoś podrzucał psom kawałki kiełbasy z gwoździami, ul. Kossaka, gdzie trutka przypominała zwykłą karmę oraz osiedla Czuby, gdzie na ul. Fantastycznej ktoś podrzucał zwierzętom kanapki z drutami.
Kanapki miały być zrobione ze spleśniałego chleba, kotleta i zagiętego na końcu drutu.