Niech karetki jeżdżą bez syren - domagają się od kierownictwa pogotowia przy Weteranów mieszkańcy pobliskich budynków.
- Zimą to jeszcze, jeszcze. Ale latem, przy otwartych oknach, nie da się wytrzymać - skarży się Maria Pszczoła, która od 30 lat mieszka na Wieniawie. - Najgorsze są te sygnały w nowych karetkach. Są bardziej uciążliwe od innych.
Prośbę, by uciszyć karetki, oficjalnie zgłosił jako jedną z poprawek do miejskiego programu walki z hałasem Henryk Zięba, przewodniczący zarządu dzielnicy Wieniawa. Chce, by przynajmniej nocą część drogi od pogotowia ambulanse pokonywały z wyłączonymi sygnałami dźwiękowymi.
- Przecież w nocy ulice są puste i nikt nie musi zjeżdżać karetce z drogi, zwłaszcza na bocznych uliczkach jeszcze przed Alejami Racławickimi. Tutaj naprawdę nie ma potrzeby używać syren - argumentuje Zięba.
- Karetki mogłyby przecież dojechać bez sygnałów do Racławickich albo Głębokiej - dodaje Pszczoła.
Pogotowie się na to nie zgadza. - Jako mieszkaniec Lublina też czasami mam wątpliwości. Bo przecież jest coś takiego, jak cisza nocna. Ale jako dyrektor muszę stosować się do przepisów - mówi Zdzisław Kulesza, szef Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego. - Być może należałoby przeprowadzić jakąś debatę na temat zmiany przepisów, czy w określonych sytuacjach konieczne jest jednoczesne używanie sygnałów świetlnych i dźwiękowych.
Drogówka nie pozostawia złudzeń: karetki muszą wyć. - Gdy karetka jedzie bez włączonych równocześnie sygnałów świetlnych i dźwiękowych, musi się stosować do wszystkich przepisów ruchu drogowego i nie jest pojazdem uprzywilejowanym - wyjaśnia Arkadiusz Delekta z Komendy Wojewódzkiej Policji. - Prawo jest tu niezależne od godziny, pory roku i sytuacji na drodze.
- Dlatego nie mogę nakazać swoim podwładnym, by łamali prawo, bo sam miałbym kłopoty - stwierdza Kulesza.
Ale samorząd dzielnicy twardo obstaje przy swoim. O tym, czy znajdzie się sposób na ulżenie mieszkańcom Wieniawy, radni zdecydują w styczniu, gdy będzie rozpatrywany miejski program walki z hałasem.