Ruszył proces Piotra O., który przed laty oszukał słynnego brazylijskiego piłkarza Romario. Teraz odpowiada za kolejne oszustwa. Do niczego się nie przyznaje i zapowiada, że na zarzutach prokuratury nie zostawi suchej nitki
18 zarzutów
Znów zatrzymano go rok temu. Śledczy ustalili, że od 2006 r. Piotr O. trudnił się wyłudzaniem pieniędzy. W środę 46-latek zasiadł na ławie oskarżonych.
Przepytywał świadków niczym prokurator, pouczał sąd, nie tracił pewności siebie, chociaż usłyszał 18 zarzutów. Dotyczą one wyłudzeń zarówno drobnych kwot, jak i setek tysięcy złotych. Według śledczych, Piotr O. szykował się również do wprowadzenia w obieg fałszywego czeku na 125 mln euro.
- Zarzuty bazują na dowodach osobowych. Ja przedstawię dowody materialne, które pogrążą oskarżenie - oświadczył Piotr O. i dodał: Osiem osób występujących w tej sprawie jest mi winnych 17 mln dolarów.
Oświadczył, że będąc w Wielkiej Brytanii zdobył wykształcenie medyczne. Później pracował tam jako dyrektor finansowy w jednej z firm, zarabiając 1,2 mln funtów rocznie. Tyle, że nie była to jednak "forma bezpośredniej płatności”. W końcu - dopytywany przez sąd - przyznał, że nie otrzymał z brytyjskiej firmy nawet funta.
Przed aresztowaniem miał utrzymywać się z oszczędności rodziców i swoich, zgromadzonych w Szwajcarii, Wielkiej Brytanii i Austrii. Zarabiał też na "operacjach finansowych”, ale nie pamięta ile. Stwierdził, że nie ma żadnego majątku.
Sztuka naciągania
Podczas rozprawy zeznawał m.in. były obrońca Piotra O. Mecenas miał stracić blisko 8 tys. zł.
- Piotr O. poprosił mnie o zapłacenie raty za samochód w kwocie 9700 zł - wyjaśnił Andrzej M. - Miał 2 tys. zł w gotówce na poczet tej raty. Zgodziłem się dopłacić resztę, bo był moim wieloletnim klientem. Miał oddać pieniądze w ciągu kilku tygodni.
Adwokat zainkasował później ok. 3 tys. zł za pomoc prawną dla Piotra O. Zwrotu samej pożyczki się nie doczekał. Piotr O. przekonywał przed sądem, że zostawił mecenasowi złoty łańcuszek marki Cartier wart 3500 franków szwajcarskich.
- Zdjął łańcuszek z szyi i chciał zostawić. Nie przyjąłem go, bo nie prowadzę lombardu - oświadczył Andrzej M.
Kolejny z pokrzywdzonych przez 46-latka z Biłgoraja to Waldemar Ś., przedsiębiorca z branży jubilerskiej. Panowie poznali się w lubelskim salonie mercedesa. Piotr O. miał załatwić dla biznesmena tani transport złota z Afryki. Po pewnym czasie przedsiębiorca przelał na konto żony oskarżonego 10 tys. zł.
- Chodziło o pomoc w rozwiązaniu rodzinnych problemów - wyjaśnił Waldemar Ś. - Piotr O. był miły, uprzejmy, kulturalny. Umówiliśmy się, że odda mi pieniądze za tydzień. Potem telefony przestały odpowiadać i kontakt się urwał.
Jeszcze w prokuraturze przedsiębiorca wyznał: Zrozumiałem, że mam do czynienia z oszustem. Ten człowiek potrafi świetnie manipulować ludźmi.
Piotr O. przekonywał sąd, że sporne 10 tys. zł miało pokryć koszty podróży, jakie odbywał, szukając kontrahentów dla Waldemara Ś. Chodziło o dostawy luksusowych zegarków. Z interesu nic nie wyszło.
Pozostanie w celi
Rodzice i była żona oskarżonego odmówili składania wyjaśnień. Piotr O. złożył wniosek o zwolnienie go z aresztu. Tłumaczył, że dzięki temu nie trzeba mu będzie wysyłać akt do celi, co przyspieszy proces. Sądu to nie przekonało. Mężczyźnie grozi bowiem wysoka kara. Może też próbować ucieczki za granicę. 46-latek zostanie w celi co najmniej do końca listopada.