Arcybiskup Stanisław Wielgus, nowy metropolita warszawski, przez 20 lat donosił Służbie Bezpieczeństwa. Robił to pod kryptonimem "Adam”. Takie sensacje publikuje dziś "Gazeta Polska”.
Ks. Szostek twierdzi, że znał arcybiskupa jako studenta, później jako pracownika i rektora KUL. Wie, jakie poglądy głosił. Dlatego jest przekonany, że oskarżenia "Gazety Polskiej” to oszczerstwa. Nie zaprzecza, że abp Wielgus mógł kontaktować się z SB. - Każdy, kto chciał wyjechać za granicę, musiał kontaktować się ze służbami. Wtedy paszport nie był własnością człowieka, a państwa - tłumaczy ks. prof. Szostek. - Oprócz tego trzeba było spotykać się, gdy chciało się rozbudować kościół czy załatwić inne sprawy, np. dotyczące uczelni. Ale to nie znaczy, że się donosiło!
Podobnego zdania jest prymas Józef Glemp. - Do arcybiskupa Wielgusa SB na pewno robiła podchody, ale ja wierzę, że jest niewinny - powiedział prymas.
"Gazeta Polska” twierdzi jednak, że dotarła do dokumentów, z których wynika, że ksiądz Wielgus współpracował z SB w zamian za możliwość rozwijania kariery naukowej. Miał mieć kryptonim "Adam” i był związany z SB ponad 20 lat, do roku 1990. Obejmuje to lata, w których pracował na KUL.
- Komisja ds. inwigilacji środowiska KUL powołana przez arcybiskupa Józefa Życińskiego, nie znalazła dokumentów dotyczących abp. Stanisława Wielgusa - powiedział nam ks. Mieczysław Puzewicz, rzecznik prasowy lubelskiej kurii. Sam przewodniczący komisji, prof. Janusz Wrona, odmówił komentarza w tej sprawie.
Rzecznik abp. Wielgusa, ks. Kazimierz Dziadak zaprzeczył, jakoby były rektor KUL był współpracownikiem SB. - Ksiądz arcybiskup dziwi się, że to ukazuje się w czasie, gdy przechodzi do Warszawy. Pewnym środowiskom zależy chyba na tym, żeby do tego nie doszło.
Sam abp Wielgus powiedział tygodnikowi, że nie był tajnym współpracownikiem, a kontaktował się z SB w związku z wyjazdami zagranicznymi. Nie wykluczył, że bezpieka sfabrykowała dokumenty na jego temat.
Instytut Pamięci Narodowej nie chciał komentować sprawy ks. Wielgusa.