Unia Europejska bez nas sobie poradzi. My nie. To jedyna nasza szansa - argumentują zwolennicy UE. - Nie jesteśmy przeciw unii. Chcemy tylko wiedzieć, co nas czeka - odpierają ataki mieszkańcy naszego regionu.
Od dwóch tygodni urzędnicy państwowi na czele z wojewodą jeżdżą po Lubelszczyźnie. Przekonują, że nasz kraj nie ma innego wyjścia: musi wejść do Unii Europejskiej. We wtorek zjechali do podlubelskiego Mętowa.
Decyzja na wiele lat
- Niby tyle się mówi o unii, a ja nadal nic nie wiem na ten temat. Czy stracę, czy zyskam, gdy Polska wejdzie do UE. Może tym razem czegoś się dowiem - liczy dwudziestoletni Krzysztof.
Za stołem zasiada kilkunastu urzędników. Wśród nich Andrzej Kurowski, wojewoda lubelski, który jest gospodarzem tego spotkania. - Na początku czerwca weźmiemy udział w referendum, w którym opowiemy się za bądź przeciw Unii Europejskiej. To będzie decyzja, która wpłynie na nasze życie na wiele lat - zaczął wojewoda.
Następnie zaproponował porządek spotkania. - Na początek dwa krótkie wykłady, a potem przejdziemy do dyskusji i pytań z sali. Zgadzacie się państwo? - zapytał woj
Żywy pieniądz do kieszeni
Eugeniusz Polak, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Lublinie, od razu zastrzega, że będzie mówił krótko. - Czy nasze rolnictwo ma szanse, by tak dalej funkcjonować? - rzucił w stronę uczestników spotkania. Pytanie na moment zmroziło salę. - Na polskiej wsi od pięćdziesięciu lat nic się nie zmienia. Od wojny nie nastąpiła żadne restrukturyzacja. Unia Europejska to może nie jedyne rozwiązanie dla naszego rolnictwa. Ale ja nie znam lepszego - przekonywał. Następnie przeszedł do konkretów. - Dzięki dopłatom do kieszeni rolników popłynie żywa gotówka. Ile? Rolnik, którego gospodarstwo liczy jeden hektar w 2004 roku otrzyma 161 złotych. A jeśli ma np. 10 hektarów, to te 161 zł trzeba pomnożyć razy dziesięć. To daje 1610 zł. Niby niewiele. Ale, gdyby nie unia, to rolnik nic nie dostał - argumentował.
Przyjdźcie i przekonajcie się
Jego wątpliwości starał się rozwiać wojewoda Kurowski. - Pewne scenariusze z przeszłości już się nie powtórzą. Wszyscy musimy być realistami. Ja się nie boję, że nas skolonizują. W maju będziemy gościć Portugalczyków w ramach "Dnia Portugalskiego”. Mogą państwo przyjść i na własne oczy przekonać się, co to za ludzie.
Farsz i obłuda
Atak ponownie przyjął na siebie wojewoda. - W referendum można powiedzieć "nie”. Nie ma problemu. Ale od tej waszej decyzji zależeć będzie przyszłość waszych dzieci. Najlepiej by było, gdybyście sami je zapytali, gdzie chcą być. Bo moje dzieci nie mają wątpliwości. Chcą być w UE.
Wojewodę starał się wesprzeć dyr. Polak. - Niezależnie od tego, czy wejdziemy do wspólnoty czy też nie, koszty bezpośrednie w rolnictwie i tak wzrosną. Dlatego UE jest dla nas jedyną szansą. Oczywiście zanim zaczniemy żyć, tak jak Niemcy czy nawet Hiszpanie, będziemy musieli poczekać kilkanaście lat.
Dalej nie wiemy, co z nami będzie
- podsumował Krzysztof. - Czy mnie przekonali? - Jacek Poleszak zastanawia się przez chwilę. - I tak, i nie. Czas pokaże.
Przebiegiem spotkania nie był zaskoczony Henryk Podolski. - Znam tę propagandę. Choć mimo wszystko miałem nadzieję, że otrzymam rzetelną informację, czyli plusy i minusy. Z drugiej strony trzeba zrozumieć tych urzędników. Nie mieli innego wyjścia musieli w ten sposób mówić o UE.
Spotkanie całkowicie rozczarowało panią Urszulę Gęcę. - Chciałam się dowiedzieć, jak mam się przygotować, co mnie czeka, czy znajdę pracę. Tymczasem nie padł żaden konkret. Ja strasznie boję tego naszego wejścia do unii. Liczyłam, że po tym spotkaniu strach minie. I co? Dalej się boję.