
Dwie poprzednie lubelskie stajenki spłonęły, obecną udało się uratować

- Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, zadymienia już nie było. Prawdopodobnie ktoś położył za cienkie kable - spekuluje jeden ze strażaków.
Wezwano także ekipę energetyków. - Zanim wznowimy występy, musimy sprawdzić instalację elektryczną. Ale to raczej dmuchanie na zimne - twierdzi odpowiedzialna za szopkę Małgorzata Szatkowska z Urzędu Miasta. I zapewnia: - Przerwa w występach potrwa najwyżej pół godziny.
Rozważane są dwie wersje. - Albo instalacja elektryczna jest wadliwa, albo została przeciążona - mówi Michał Badach, rzecznik straży pożarnej. - Nie wiem, dlaczego zaczęło się dymić - przyznaje wykonawca instalacji w stajence. - Wezwiemy ludzi od monitoringu i przejrzymy obraz z kamer - proponuje Szatkowska. Ale nic nie udało się znaleźć.
O godz. 18, wbrew zapewnieniom, że to tylko chwilowa przerwa, w szopce wciąż było cicho. Zgodnie z programem Festiwal Bożego Narodzenia ma się zakończyć 6 stycznia.
Pechowa stajenka
Ratusz bojąc się podpalenia, trzymał w tajemnicy miejsce składowania rozmontowanej szopki. Latem 2005 r. podpaliły ją przypadkowo dzieci bawiące się zapałkami na terenie Lubelskiego Klubu Jeździeckiego.