Niewiele brakowało, by bożonarodzeniowa szopka w centrum Lublina stanęła w płomieniach. Po południu pod stropem zaczął snuć się dym. Występy odwołano. Prawdopodobnie instalacja elektryczna była wadliwa lub przeciążona. Jej wykonawca ucieka przed mediami.
Tuż po godz. 15 jeden z dźwiękowców realizujących występy dostrzegł dym obok przewodów wiszących pod stropem drewnianej stajenki. Powiadomił strażników miejskich. - Natychmiast zadzwoniliśmy po straż pożarną - mówi Robert Tylega, naczelnik Oddziału Centrum w lubelskiej Straży Miejskiej. Dopływ prądu do stajenki został odcięty.
- Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, zadymienia już nie było. Prawdopodobnie ktoś położył za cienkie kable - spekuluje jeden ze strażaków.
Wezwano także ekipę energetyków. - Zanim wznowimy występy, musimy sprawdzić instalację elektryczną. Ale to raczej dmuchanie na zimne - twierdzi odpowiedzialna za szopkę Małgorzata Szatkowska z Urzędu Miasta. I zapewnia: - Przerwa w występach potrwa najwyżej pół godziny.
W tym czasie na deptak ściągnęły kolejne grupy dzieci, które miały kolędować w stajence. - Kiedy zbliżaliśmy się do stajenki słyszeliśmy wycie syren. Zdecydowaliśmy się na występ, ale z okrojonym programem - mówi Iwona Pietraszko, opiekunka dzieci z Gimnazjum nr 9. To ostatnia grupa, która zdecydowała się na występ na schodach Ratusza i bez nagłośnienia.
Rozważane są dwie wersje. - Albo instalacja elektryczna jest wadliwa, albo została przeciążona - mówi Michał Badach, rzecznik straży pożarnej. - Nie wiem, dlaczego zaczęło się dymić - przyznaje wykonawca instalacji w stajence. - Wezwiemy ludzi od monitoringu i przejrzymy obraz z kamer - proponuje Szatkowska. Ale nic nie udało się znaleźć.
- Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim. Jest skutek, nie ma przyczyny. Ale izolacja kabli nie jest uszkodzona. Nie wiemy, skąd był ten dym - mówi Badach. - Rano nasz komendant zdecyduje, czy przeprowadzimy kontrolę w stajence.
O godz. 18, wbrew zapewnieniom, że to tylko chwilowa przerwa, w szopce wciąż było cicho. Zgodnie z programem Festiwal Bożego Narodzenia ma się zakończyć 6 stycznia.
Pechowa stajenka
Szopka przed lubelskim Ratuszem spłonęła 4 stycznia 2003 r. Ogień pojawił się tuż przed północą. Straż wezwali przejeżdżający obok policjanci. Dopiero po nich alarm podnieśli strażnicy miejscy, choć siedzieli przed monitorem, na którym był obraz z kamery skierowanej na szopkę. Ale sprzęt był kiepski, a obraz się nie nagrywał, bo nie było magnetowidu. Szef strażników stracił pracę. W szopce spłonęły zwierzęta. Ówczesne władze miasta twierdziły, że było to podpalenie. Prokuratura ustaliła, że przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej.
Ratusz bojąc się podpalenia, trzymał w tajemnicy miejsce składowania rozmontowanej szopki. Latem 2005 r. podpaliły ją przypadkowo dzieci bawiące się zapałkami na terenie Lubelskiego Klubu Jeździeckiego.