Lubelski sąd unieważnił wczoraj wybór Teodora Kosiarskiego na burmistrza Łęcznej. Jeśli orzeczenie się uprawomocni, Kosiarski już drugi raz będzie się musiał wyprowadzić z gabinetu w Urzędzie Miasta
Unieważnienia wyborów już po raz drugi domagał się Jerzy Blicharski, były burmistrz Łęcznej. Jesienią 2002 roku startując z komitetu Stowarzyszenia Rozwoju Łęczna przegrał 20 głosami bój o fotel burmistrza z Teodorem Kosiarskim (SLD–UP). W proteście wyborczym, który złożył do sądu zakwestionował, że jedna z komisji wiele głosów uznała za nieważne. Lubelski sąd wybór burmistrza unieważnił. Komisja wyborcza w nowym składzie znowu przeliczyła głosy. Jej obrady trwały blisko dobę. Tak długo spierano się, który głos jest ważny, a który nie. Okazało się, że znowu zwycięzcą jest Kosiarski, ale już tylko 9 głosami. Blicharski znowu skierował sprawę do sądu, bo znowu ponad 50 głosów było uznanych za nieważne.
Wczoraj sąd, który wcześniej oglądał karty do głosowania, uznał, że komisja licząc głosy znowu naruszyła przepisy dotyczące ustalania wyników głosowania. – Gdyby komisja wyborcza zakwalifikowała inaczej głosy, to wynik wyborów byłby inny – uzasadniał orzeczenie sędzia Grzegorz Wałejko.
Na ogłoszeniu orzeczenia stawili się obaj oponenci. Blicharskiego wspierała liczna grupa zwolenników. Po usłyszeniu orzeczenia nie ukrywali zadowolenia.
Orzeczenie nie jest prawomocne. Prawdopodobnie Kosiarski odwoła się od niego do Sądu Apelacyjnego. Blicharski złożył zawiadomienie do prokuratury dotyczące nadużyć, których jego
zdaniem dopuściła się komisja wyborcza, licząc za pierwszym
razem głosy.
Jerzy Blicharski:
Teodor Kosiarski:
do niej powrócić