Mieszkańcy Tereszyna pod Lublinem czują się odcięci od świata. Żeby się wydostać z miejscowości zamiast kilkuset metrów muszą pokonać 8 kilometrów.
Tydzień temu Firma Budimex (wykonawca zachodniej obwodnicy) zamknęła ruch samochodów i pieszych przez plac budowy S19. Tak ma być do czasu uruchomienia nowego wiaduktu Tereszyn-Marynin.
– Dotychczas mogliśmy przejść i przejechać przez plac budowy. Teraz to niemożliwe – mówi Aleksander Batorski, mieszkaniec Tereszyna. – Obecnie musimy jeździć przez Motycz. Zamiast kilkuset metrów trzeba pokonać 8 kilometrów. Najgorzej jest z ludźmi chorymi, w podeszłym wieku, bez samochodów. Nie mają siły na 8-kilometrowy marsz.
W fatalnej sytuacji są też przedsiębiorcy. – Mam firmę kamieniarską w Tereszynie, zaraz przy budowanym wiadukcie. Kierowcy 40-tonowych „tirów” z dostawą lub po odbiór towaru muszą jechać objazdami po drogach o nośności 8 ton. Płacą mandaty i nie chcą tu wracać. Jak dalej tak pójdzie, to firma padnie i 50 osób pójdzie na bruk – mówi Artur Kozłowski.
– Przedstawiciele firmy Budimex na przełomie sierpnia i września spotkali się z mieszkańcami Tereszyna i władzami gminy Konopnica. Wyjaśnili dlaczego i na jak długo będzie zamknięty przejazd – mówi Krzysztof Nalewajko, rzecznik lubelskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Lublinie. – Prace prowadzone przy formowaniu nasypów uniemożliwia utrzymanie dotychczasowego objazdu – dodaje.
Podczas wczorajszej pikiety (na zdjęciu) mieszkańcy spotkali się z przedstawicielami Budimexu. – Poprosiliśmy o zorganizowanie komunikacji zastępczej dla osób bez samochodów. Zapytaliśmy, kiedy piesi będą mogli ponownie przejść przez budowę. Podobno za trzy tygodnie. A co będzie zimą, kiedy roboty staną? Dziś mamy dostać odpowiedzi – dodaje Batorski.
– Mogę udostępnić moją działkę tuż przy budowie, aby po niej zrobili przejazd. Inaczej moja firma padnie, a ja będę sądził się z nimi o miliony – zapowiada Artur Kozłowski.
Do sprawy wrócimy.