Pojawił się nowy wątek w sprawie ofiar piątkowego wypadku lanosa należącego do firmy ochroniarskiej "Alfa”. Policjanci otrzymali zgłoszenie o zaginięciu dwóch nastolatek z lubelskiego osiedla. Sprawdzają, czy mogły być w spalonym samochodzie.
Policja przypuszcza, że feralnej nocy za kierownicą lanosa siedział 28-letni Grzegorz W., szef zmiany w firmie ochroniarskiej "Alfa”. To właśnie on był widziany ostatni za kierownicą, gdy około godziny 22 w czwartek, wyjeżdżał na nocny patrol. Mężczyzna od piątku nie daje o sobie znać. Wczoraj do Lublina przyjechał jego ojciec. - Pobraliśmy od niego materiał porównawczy do badań genetycznych - mówi Witold Laskowski z lubelskiej policji.
Wczoraj rozmawialiśmy z żoną zameldowanego w Wólce Tarnawskiej pod Chełmem Grzegorza W. Kobieta jest w szoku. Powiedziała jedynie, że jej mąż był w piątek w pracy.
W niedzielę pojawił się nowy wątek w sprawie tożsamości ofiar. - Dwie rodziny z Lublina zgłosiły zaginięcie dziewczyn: 18- i 19-latki. Obie mieszkały na tym samym osiedlu. Policja nie podaje, na jakim. Rodziny potwierdziły, że są koleżankami. Rodzice twierdza, że obie wyszły z domu w miniony czwartek i do tej pory nie wróciły, ani się z nimi nie skontaktowały. - Wczoraj pojechaliśmy do tych rodzin, aby pobrać materiał porównawczy do badań genetycznych - dodaje Laskowski.
Dzisiaj rano zostanie przeprowadzona sekcja ofiar z lanosa. Pobrane zostaną próbki ze zwłok niezbędne do przeprowadzenia badań genetycznych. - Tylko w ten sposób możemy potwierdzić lub wykluczyć związek ofiar z zaginionymi - mówi Laskowski. Wyniki powinny w ciągu kilku dni.
Jednocześnie policja wykluczyła hipotezę, że w lanosie mogły zginąć dwie pielęgniarki ze Szpitala Neuropsychiatrycznego w Abramowicach, który "Alfa” ochrania. - To wykluczone. O godz. 3 nad ranem, bez wiedzy lekarza dyżurnego, pielęgniarka nie może opuścić szpitala. Nie mamy sygnałów, aby kogoś z personelu brakowało - mówi Edward Lewczuk, dyrektor szpitala.