Dwa lata więzienia i grzywna. To wyroki dla mężczyzn, którzy pobili swojego kolegę i pozostawili rannego przed domem. 40-latek zmarł po kilkunastu godzinach.
Sprawę rozstrzygnął wczoraj Sąd Okręgowy w Lublinie. Grzegorz B. i Damian K. byli oskarżeni m.in. o pobicie ze skutkiem śmiertelnym oraz nieudzielenie pomocy rannemu. Biegli powołani w sprawie ocenili jednak, że nie ma dowodów na bezpośredni związek między pobiciem a śmiercią mężczyzny.
W tej sytuacji sąd złagodził zarzuty wobec obu mężczyzn. Główny oskarżony – Grzegorz B. został skazany na 2 lata więzienia za nieudzielenie pomocy rannemu. Damian K., który miał się wszystkiemu przyglądać, został ukarany grzywną w wysokości 1500 zł.
Z akt sprawy wynika, że 40-letni Grzegorz B. dotkliwie pobił swojego imiennika. – On był pijany. Tylko go popchnąłem, wstał z krzesła, przewrócił się na podłogę i uderzył w głowę – bronił się podczas procesu Grzegorz B.
Oskarżony i jego późniejsza ofiara mieszkali w miejscowości Pasieka pod Kraśnikiem. 40-late nie miał konfliktów z prawem. Feralnego dnia odwiedził go znajomy – Grzegorz G. Panowie pili alkohol. Dołączył do nich 28-letni Damian K., ochroniarz z Lublina.
Kiedy on i gospodarz wyszli na chwilę na podwórko, Grzegorz G. został sam w kuchni letniej. Gdy koledzy wrócili zorientowali się, że na stole nie ma już maszynki do skręcania papierosów.
Grzegorz B. sięgnął wtedy po gumową pałkę. Groził nią koledze i kazał mu oddać maszynkę. Potem przynajmniej raz uderzył Grzegorza G. pałką w głowę. Tak przebieg wydarzeń zrelacjonował śledczym Damian K.
Napastnik zapewniał przed sądem, że nie uderzył kolegi. Przeczą temu jednak ustalenia biegłych. Pobity mężczyzna zdołał jeszcze podnieść się z krzesła, po czym upadł na podłogę. Damian K. przeszukał go i znalazł maszynkę do skręcania papierosów.
Po bójce oskarżeni dopili pozostały alkohol, po czym zapakowali pobitego kolegę na wózek ogrodniczy. Odwieźli go do domu i zostawili na zewnątrz. Zostawili go tam w zimną listopadową noc. Grzegorz G. zmarł. Jego ciało odnaleziono dwa dni po awanturze. Biegli ocenili, że do śmierci mężczyzny doszło kilkanaście godzin po pobiciu.
– Oskarżony jest na tyle inteligentny, iż musiał wiedzieć, że pozostawienie rannego na zewnątrz może być zagrożeniem dla jego życia – uzasadniał rozstrzygnięcie sędzia Piotr Łaguna.
Wyrok nie jest prawomocny.