Rok więzienia w zawieszeniu i 5 tys. grzywny. Taki wyrok usłyszał we wtorek Andrzej Sadowski z Cycowa, który wyprodukował olejek z marihuany, by ulżyć w bólu umierającej na raka kobiecie. – Sąd nie tworzy prawa. Działa wyłącznie w jego granicach – tłumaczy sąd, który zdecydował się nadzwyczajnie złagodzić karę
44-latek odpowiadał m.in. za uprawę i przetwarzanie marihuany oraz produkcję olejku z tej rośliny. Dwie porcje tej substancji przekazał swojej chorej partnerce (obecnie żona) oraz przyjacielowi, którego matka umierała na raka. Olejek z konopi skutecznie zmniejszał ból i ułatwiał walkę z chorobą.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, zajmujący się ziołolecznictwem Sadowski trafił do aresztu. Spędził tam pół roku. Prokuratura domagała się skazania go na 4 lata bezwzględnego więzienia oraz 30 tys. zł grzywny. Sąd postanowił jednak nadzwyczajnie złagodzić karę. Skazał go na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata. Do tego należy doliczyć 5 tys. zł grzywny.
– Sąd nie tworzy prawa. Działa wyłącznie w jego granicach. To normy ustawodawcze określają ramy orzekania –przypomniała uzasadniając wyrok sędzia Marcelina Kasprowicz. – Ustawodawca dopuszcza korzystanie z medycznej marihuany, ale wyłącznie pod kontrolą lekarza. Tymczasem obrona przypisuje takie uprawnienie oskarżonemu i dowodzi, że jego zachowanie ma znikomą szkodliwość społeczną. To niedopuszczalne – oceniła sędzia.
Przy wydawaniu wyroku jednym z kluczowych aspektów była motywacja oskarżonego.
– Jedyną przyczyną była chęć niesienia pomocy bliskim. Początkowo swojej partnerce, a następnie ciężko chorej matce kolegi – przypomina sędzia Kasprowicz. – Świadkowie opisywali codzienną walkę swojej matki z nowotworem. To, jak pomagali jej przez to przejść. Nie jest tak, że sąd zamyka oczy na przebieg choroby – podkreśla.
– Nie można powiedzieć, że pomaga się ludziom w chorobie, a jednocześnie szkodzi się społeczeństwu – komentuje rozstrzygnięcie mec. Stelios Alewras, obrońca oskarżonego. – Sąd miał możliwość umorzenia ze względu na brak szkodliwości społecznej. Te preparaty były wykorzystywane wyłącznie w celach medycznych
– Lepiej się stało niż mogło być. Mogłem wrócić do więzienia – komentował po ogłoszeniu wyroku sam Andrzej Sadowski. – Mój cel był tylko jeden. Chciałem tylko pomóc. Dziś, znając konsekwencje, nie wiem czy odważyłbym się to zrobić po raz drugi. Nie wiedziałem, że za coś takiego pójdę do kryminału. Ale gdyby np. moja żona zachorowała tak poważnie, że mogłaby umrzeć, to pewnie nie zważałbym na konsekwencje. Chęci pomocy nie żałuję, tylko tego, co się wydarzyło potem.
Wyrok nie jest prawomocny. W sprawie można się spodziewać apelacji.