Rozpoczął się proces sześciu osób, oskarżonych o torturowanie sąsiada. Z akt sprawy wynika, że podtapiali go w wannie, razili prądem i wieszali na kablu. Podejrzewali, że 25-latek ukradł im pieniądze.
Zemsta za kradzież?
On i ofiara napaści mieszkali w jednym bloku w Lubartowie. Latem ubiegłego roku Krzysztof I. zlecił sąsiadowi remont mieszkania. Piotr B. zabrał się do pracy. 49-latek razem z 29-letnią Małgorzatą Ś. wyjechał na wakacje. Kiedy wrócili okazało się, że z domowej skrytki zniknęły oszczędności. Podejrzenia od razu padły na Piotra B. Mężczyzna miał klucz do mieszkania, pracował sam, a po powrocie gospodarzy zniknął i nie odbierał telefonu. W późniejszym śledztwie Krzysztof I. oraz jego partnerka zeznawali, że ze skrytki zniknęło 9 tys. zł i 1100 euro. Później twierdzili, że kwota ta była o 31 tys. zł wyższa.
49-latek poprzez krewnych i znajomych namierzył Piotra B. Mężczyzna został zwabiony do Nowogrodu, w okolicach Lubartowa, pod pretekstem obejrzenia domu do remontu. Na miejscu zastał Krzysztofa I.
- Chciałem odebrać skradzione, odkładane latami pieniądze - wyznał przed sądem 49-latek.
Piotr B. nie przyznawał się jednak do kradzieży. Z akt sprawy wynika, że sąsiad wymierzył mu wówczas pierwsze ciosy. Później 25-latek został przewieziony do lasu i przywiązany do drzewa. Krzysztof I. oraz jego znajomi pili wódkę przy ognisku i bili Piotra B. Później kazali 25-latkowi kopać grób.
Drastyczne tortury
Mężczyzna nadal się nie przyznawał. Oprawcy zawieźli go więc do domu Witolda G. w Rudce Kozłowieckiej. Pobili i wrzucili do piwniczki pod podłogą. Następnego dnia grozili mu nożem, podtapiali w wannie, bili kablem po całym ciele. Chłopak piszczał z bólu. Później oprawcy mieli przykładać do ran, twarzy i genitaliów Piotra B. kabel pod napięciem. Podwieszali go na kablu, przyczepionym do rury pod sufitem. Następnego dnia mężczyzna zdołał uciec. Napastnicy spali, zamroczeni alkoholem.
Na ławie oskarżonych, oprócz Krzysztofa I. oraz jego konkubiny zasiadło jeszcze czterech mężczyzn. Większość miała już kłopoty z prawem. Witold G. niedługo przed uprowadzeniem 25-latka wyszedł z więzienia. Dzisiaj wyjaśnił, że feralnego dnia był tak pijany, że nic nie pamięta.
- Nie było takiej akcji, żeby ktoś kogoś bił - zapewniał jednak przed sądem. - Poszkodowany kłamie. Piliśmy piwo i tyle.
Nie chciała patrzeć
Jeszcze podczas śledztwa Małgorzata Ś. przyznał, że 25-latek był maltretowany. Kobieta nie chciała na to patrzeć. Słyszała tylko krzyki. Z wyjaśnień oskarżonych wynika, że Piotr B. miał opinię drobnego złodzieja.
Pomimo tego, Krzysztof I. zostawił mu klucze do mieszkania, w którym trzymał gotówkę. Jak wyjaśnił przed sądem, nie przypuszczał, że mieszkający od 21-lat w tej samej klatce mężczyzna może go okraść.