Mimo próśb ksiądz kategorycznie odmówił przeprowadzenia pełnej ceremonii pogrzebu – twierdzi pan Roman, który 5 stycznia żegnał swojego kolegę. Dlaczego? Proboszcz parafii tłumaczy, że nikt tego z księdzem nie uzgodnił.
– Został potraktowany jak kloszard – mówi pan Roman, kolega zmarłego. – Chowano go w trumnie ze zbitych, zabejcowanych desek. Wniesiono do kaplicy, ale ksiądz nie odprawił mszy. Tylko pokadził i pokropił wodą święconą.
– Zapytałem księdza, czy nie mógłby odprawić mszy. Powiedział, że nie i że nawet nie wie, jak nazywa się zmarły. Powiedział, że nikt u niego w tej sprawie nie był, a teraz się spieszy, bo ma umówione wizyty "po kolędzie” – relacjonuje pan Roman.
Oburzony mężczyzna napisał w tej sprawie list do proboszcza parafii archikatedralnej, na terenie której mieszkał zmarły. Nam proboszcz odpowiedział, że odprawienie mszy przed pogrzebem trzeba ustalać z wyprzedzeniem. – Do kancelarii parafialnej powinien był przyjść ktoś, kto zaświadczy, że zmarły był ochrzczony. Najlepiej z rodziny – tłumaczy ks. Adam Lewandowski, proboszcz parafii archikatedralnej.
I dodaje, że w przypadku samotnych można uwierzyć przyjaciołom. Ale podkreśla, że nie wolno chować po katolicku niewierzących albo innego wyznania.
Pan Roman przed pogrzebem robił, co mógł, żeby zadbać o godny pochówek kolegi. – W Przedsiębiorstwie Usług Komunalnych, któremu MOPR zleca organizację takich pogrzebów, powiedzieli mi, że ksiądz będzie z katedry. A jedyne, co ja muszę zrobić, to zapłacić 140 zł za usługę liturgiczną. Chodziło o niesienie krzyża przed trumną, pomoc kościelnego podczas mszy i pracę organisty – mówi pan Roman.
Według niego, księża z parafii mieli podstawy, żeby odprawić mszę na pogrzebie. – Zmarły był ochrzczony, przyjmował komunię i księdza po kolędzie. Mieszkał tutaj od 20 lat. Ale gdyby ktoś mi powiedział, że mam na przykład dostarczyć akt chrztu, to pojechałbym do jego rodzinnej parafii i bym to zrobił – mówi pan Roman.
Proboszcz Lewandowski twierdzi jednak, że takich danych w parafialnej kartotece nie było. – Na podstawie aktu zgonu mieliśmy informacje, że zmarły pochodzi z parafii Brzostówka. Nie mieliśmy informacji o jego wyznaniu, ani o sakramentach.
Przyjaciel zmarłego nie ma wątpliwości, że msza nie odbyła się z zupełnie innego powodu. Napisał o tym wprost w liście do proboszcza: "…księdzu najwidoczniej chodziło o dodatkowe pieniądze od rodziny”.
Tymczasem MOPR nie płaci księżom za udział w pochówku. Zwraca się do nich jedynie z grzecznościową prośbą za pośrednictwem PUK.