Przychodnie zamierzają pozwać Narodowy Fundusz Zdrowia za to, że ukarał je za kilkugodzinny lipcowy strajk. – Nałożenie kar było bezprawne – uzasadniają lekarze.
Lekarze zaprotestowali po tym, jak fundusz zażądał od nich zebrania od pacjentów nowych deklaracji o wyborze lekarza. Placówki, w których pracownicy nie zgromadziliby kompletu deklaracji, otrzymałyby mniej pieniędzy na leczenie chorych.
NFZ uznał lipcowy strajk za nielegalny. Prokuratura odmówiła jednak wszczęcia śledztwa uznając, że lekarze nie narazili życia pacjentów. Wtedy fundusz nałożył na przychodnie kary od kilkuset zł do kilku tys.
Lekarze twierdzą, że to bezprawne. – Żeby nałożyć karę, fundusz powinien przeprowadzić kontrolę, sporządzić odpowiednią dokumentację i wystąpienie pokontrolne, które podpisuje świadczeniodawca. Tak się jednak nie stało – mówi Teresa Dobrzańska-Pielichowska, prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców, zrzeszonych w Federacji Porozumienie Zielonogórskie. – Kontrolerom wystarczyło zrobienie zdjęcia kartki wywieszonej na drzwiach.
Ukarane przychodnie żadnych pieniędzy nie wpłaciły. – Teraz fundusz potrąci nam to z kontraktów. Kiedy do tego dojdzie, będziemy mieli podstawy do pozwania NFZ do sądu – zaznacza Dobrzańska-Pielichowska. – Pierwsze pozwy mogą zostać złożone w przyszłym tygodniu.