Pół miliona złotych – to finansowy efekt kontroli zwolnień lekarskich, które Zakład Ubezpieczeń Społecznych przeprowadził w ubiegłym roku w województwie lubelskim. ZUS sprawdzał, czy chorzy pracują zamiast się leczyć i czy nie wyzdrowieli wcześniej niż założył ich lekarz.
W ubiegłym roku kontrolerzy ZUS sprawdzili 23,5 tysiąca zwolnień lekarskich. Ustalali, czy chory prawidłowo wykorzystuje czas zwolnienia. Okazało się, że 276 osób pracowało zamiast skupić się na dochodzeniu do zdrowia. Każda z nich musiała zwrócić świadczenia chorobowe za cały okres kontrolowanego zwolnienia.
– Wśród nich znalazła się na przykład właścicielka baru, która na zwolnieniu pracowała w swoim lokalu. Tłumaczyła inspektorom, że zastępuje innych pracowników, którzy akurat również są na zwolnieniach lekarskich – mówi Renata Ziemiańska z lubelskiego oddziału ZUS.
Inspektorzy ZUS sprawdzają prowadzących własne firmy i zatrudnionych w zakładach pracy, które zgłaszają do ubezpieczeń do 20 osób. Więksi pracodawcy samodzielnie realizują kontrolę prawidłowości korzystania ze zwolnień wobec swoich pracowników.
Drugi rodzaj kontroli prowadzą lekarze orzecznicy ZUS. Sprawdzają, czy w dniu badania pacjent jest niezdolny do pracy. Jeśli może już wrócić do swoich obowiązków, to lekarz skraca zwolnienie. W takim przypadku ubezpieczony zachowuje prawo do zasiłku tylko do dnia badania. W ubiegłym roku trzeba było skrócić 370 zwolnień mieszkańców województwa.
Skutkiem obu tych kontroli jest 497 tys. złotych, które zostały w funduszu chorobowym na świadczenia dla tych, którym się należą. Dodatkowe „oszczędności” przyniosło również obniżanie zasiłku tym, którzy spóźnili się z dostarczeniem zwolnienia do pracodawcy lub do ZUS. Zgodnie z prawem chory ma na to siedem dni. Ponad 1,9 tys. osób przekroczyło termin. Z tego powodu ich świadczenia zmniejszyły się o prawie 136 tys. zł.