Rozmowa z Pawłem Krasowiczem, ratownikiem medycznym i dyspozytorem, który pracuje w Wojewódzkim Pogotowiu Ratunkowym w Lublinie od 32 lat
• Jak wyglądała praca ratownika kiedy pan zaczynał?
– Podstawowa różnica jest taka, że kiedy zaczynałem pracę, nie było zawodu ratownika. Byli sanitariusze, którzy pomagali lekarzowi. Teraz w większości zespołów w karetkach nie ma lekarzy. Jest też ogromna różnica pod względem technologicznym. Zmieniły się też zasady pracy, a także podejście ludzi do pogotowia.
• Wtedy było łatwiej czy teraz?
– Nowoczesny sprzęt medyczny na pewno ułatwia nam pracę. Jednak pod kątem podejścia pacjentów jest znacznie trudniej. Ludzie stali się bardzo roszczeniowi, bardzo często mają do nas nieuzasadnione pretensje. Ok. 70 proc. wyjazdów w ogóle nie powinno się odbyć. Ludzie potrafią wzywać pogotowie z coraz bardziej absurdalnych powodów jak np. bóle miesiączkowe, podwyższona temperatura czy nieznaczne różnice w ciśnieniu. To są sprawy dla lekarza rodzinnego. Bardzo często jest tak, że jeździmy do osób, które już znamy.
Dyspozytor nie może jednak odmówić wyjazdu karetki, bo nigdy nie wiadomo, co się stanie. Bardzo często dzwonią starsze samotne osoby, przeważnie w nocy. Mają pewne obawy, ale często po naszym przyjeździe okazuje się, że żadna farmakologiczna interwencja nie jest konieczna.
• A osoby pod wpływem alkoholu?
– To jest prawdziwa plaga i - co gorsze - ta sytuacja w ogóle się nie zmienia. Brakuje prawnych rozwiązań. Kiedyś pogotowie cieszyło się szacunkiem, teraz jest go coraz mniej.
100. urodziny lubelskiego pogotowia
Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Lublinie świętuje setne urodziny. Z tej okazji dzisiaj będzie można m.in. zobaczyć zabytkowy sprzęt medyczny, obejrzeć ambulans od środka, wziąć udział w warsztatach pierwszej pomocy czy badaniach profilaktycznych. To tylko niektóre atrakcje drzwi otwartych w Ośrodku Szkoleniowym przy ul. Bursaki 17 w Lublinie, Podstacji Śródmieście przy ul. Spadochroniarzy 8 w Lublinie oraz filii w Świdniku przy ul. Niepodległości 2 (w godz. 8-14).